|
Siądźcie
wkoło i słuchajcie! A ty, karczmarzu, napełnij wszystkim kufle!!
Zdarzyło się to w połowie września, kiedy na polach już zboża
nie było a pierwsze liście zaczęły przybierać złoty kolor... Razem z
Bjornem Długorękim i jego Panią Fridą wybraliśmy się w daleką
wyprawę – do Biskupina, gdzie w osadzie warownej spokojny lud siedzi i
tylko od czasu do czasu gości zaprasza, żeby wieści z szerokiego świata
wysłuchać, towary wymienić czy na pokazy sprawności bojowej popatrzeć.
Na miejscu stawiliśmy się w nocy niemal i po ogarnięciu się
nieco w wygodnych komnatach, spieszno na ucztę ruszyliśmy. Przy
niezliczonych kuflach piwa i jakiś południowych specjałów – niech
Bogowie chronią nas przed tym świństwem – poznaliśmy licznych
wojowników głównie z Jomsborg Vikings Hird. Zabawa była przednia –
bo Jomsborczycy nie tylko świetnie walczą ale i śmiech uwielbiają –
tak więc żartom i krotochwilnym opowieściom końca nie było!!
Następnego ranka – w nieco mniej radosnych nastrojach – zjedliśmy
skromne śniadanie i po krótkich przygotowaniach, w kolczugach i hełmach,
dzierżąc miecze, topory lub włócznie ruszyliśmy do grodziska, na
spotkanie innych wojowników, handlarzy, rzemieślników i niecierpliwej
miejscowej gawiedzi...
Karczmarzu – nie stój jak kołek – piwa nalej!! O czym to
ja... Aaa – już wiem...
Chyba Tyr nad nami czuwał, bo dochodząc do bram grodziska
dowiedzieliśmy się od miejscowych, że jakaś banda zbrojna się na nas
szykuje – ponoć nasze ozdoby i broń bardzo im do gustu przypadły... a
może to jaki zadawniony spór teraz rozstrzygnąć przyjdzie? Mówię wam
– aż miło było patrzeć, jak radosny gwar w naszych szeregach powstał,
bo źle by się działo, gdyby broń bezczynnie noszona przy pasie była a
ciało bitewnego znoju przez te kilka dni nie zaznało!!!
W szyku bojowym wbiegliśmy przez bramę, czym chyba przeciwników
zaskoczyliśmy, bo dopiero teraz zaczęli się skrzykiwać i linię tarcz
formować! Ach, zatęskniłem za swoim łukiem – wrogowie kręcili się
bezwładnie po placu szukając tarcz i hełmów – i może kilku dosięgłaby
cicha śmierć jeszcze przed decydującym starciem... Ale tymczasem
jedynie mocniej swą włócznię uchwyciłem... Wśród przeciwników
dostrzegliśmy wojowników z Jantara, Watahy Wilczych Kłów, Czechów z
krain dalekich i kilku jeszcze, których nie znam. Trochę dziwnym nam to
się wydało, bo wojownicy to przedni i na rozboju im nie zależy... Zatem
przyczynę zbrojnego sporu pewnie Bogowie znają, no i może nasz Hovding.
Nie nasza to sprawa – nam walczyć trzeba!
Naprzeciw siebie stanęły dwie grupy a po oczach i okrzykach poznać
można było, że bój to będzie srogi a ziemia do syta napoi się krwią
poległych!
Na
początku wyskoczyli harcownicy -
było na co popatrzeć – nie żałowali mieczy i tarczy, ostro na siebie
nastając... Po zawziętej walce – nasi cali wrócili do szeregów a
przeciwnicy ściągnęli swoich rannych.
I
zaczęło się!!! Uderzając w tarcze i wydając bojowe okrzyki szeregi
zbliżały się do siebie. Przed linią tarcz groźnie kołysały się
groty włóczni i ostrza toporów na długich drzewcach... Zwarliśmy się
w boju dwa razy – po żadnej stronie bez ofiar. Sprawdzaliśmy na razie
karność szeregów wroga i wytrzymałość jego tarcz... Po raz trzeci
uderzyliśmy z pełną mocą! Piękny to był widok – szeregi zwarły się
ze sobą, a że jedna strona nie ustępowała drugiej w umiejętnościach
wojennych, nie doszło do zdecydowanego przełamania któregokolwiek z
szyków! W końcu walka rozbiła się w kilka krwawych ognisk.
W zawierusze straciłem z oczu Bjorna. Ale co innego miałem na głowie
– razem z dwoma druhami – broniliśmy się przed atakiem kilku wrogów.
Mówię wam – włócznia to straszliwa broń i dobrze mi służyła –
ale bez tarcz i mieczy mych towarzyszy pewnie byście mnie tu dzisiaj nie
oglądali!!
|
|
Odin
sam jeden może swoją bronią, przez karły wykutą i nazwaną Gugnirem,
mrowie przeciwników pokonać – ale On boską ma moc!!
My – śmiertelnicy, musimy pamiętać, żeby w szyku bojowym włócznię
przy tarczy umieścić, bo tylko wtedy można bezpiecznie wykorzystać
zasięg tej broni!!!!
Po jakimś czasie, kiedy ramiona już mdlały od krwawego wysiłku,
okazało się, że żadna ze stron nie uzyskała zdecydowanej przewagi i
obie grupy wycofały się zabierając swoich rannych i zabitych. Po kilku
godzinach, po oparzeniu nieco ran, znowu doszło do bitwy – ale o tym
nie chcę mówić, bo żal, smutek i przerażenie na samo wspomnienie
tamtych chwil gardło mi ściska... To jedynie wam powiem, że Bjorn
dzielnie stawał, kiedy jako harcownik, przed szeregi wykroczył!!
Po wszystkim, i powiadam wam - nie pytajcie mnie co tam się działo,
grupa nasza, mocno pokiereszowana, ruszyła w kierunku straganów, żeby
jadłem, piwem, widokiem pięknej broni, ozdób i dziewek miejscowych
humory sobie poprawić. Co też szybko nastąpiło, bo zaiste – było co
oglądać!! Wnet niektórzy przystąpili do handlu, kupując lub sprzedając,
a pozostali oddali się zabawie!! Już wieczorem mało kto miał zły
nastrój – czemu w znacznej mierze zawdzięczaliśmy beczkom piwa!
Następnego dnia lało – siedzieliśmy więc od rana w chacie
zielarek, krzepiąc się gorącymi naparami, grzanym piwem i słuchając
opowieści towarzyszy. W południe thing został skrzyknięty, na którym
Jarl Einar oficjalnie przedstawił mnie innym drużynnikom jako kandydata
do Jomsborg Vikings Hird! Mówię wam – piękna to była dla mnie chwila
a i zaszczyt wielki!!
Gdy wracaliśmy do swych grodów obok nas leżały nowe miecze i hełmy,
a w głowach roiły się już opowieści dla bliskich i towarzyszy oraz
plany co do przyszłych wypraw.
A na koniec jeszcze jedno wam powiem – dumni mogą być wojownicy
z Eldborga!!!! Takiego Hovdinga jak Bjorn i Jego Pani Fridy może im każdy
z Midgardu pozazdrościć! Bjorn
wykazał się na tej wyprawie walecznością i niebywałymi umiejętnościami
walki – w bitwach był za trzech, a i potem żadnego pojedynku nie unikał!
A Pani Frida, urodą i wdziękiem, inne kobiety na głowę biła!
Piękna
to para a za ich szczęście wznieśmy teraz swe kufle!!!
Autor kroniki: Biorg z Menska
|
|