|
Mój ojciec
usłyszał tę opowieść od swego ojca, a on od samego Białego Kruka (Thorolf).
Nim długi dzień w pełni nastał a zwierzyna woń lata w nozdrzach
poczuła wojownicy z różnych plemion Bladych Twarzy (Wikingowie, Słowianie
i Celtowie) wyruszyli w pole, aby stoczyć największą bitwę w
tamtych czasach. Bitwę o nieurodzajne ziemie bizonów pozbawione
oraz niewidzialne zaszczyty i tytuły którymi biali raczą się na
wzajem. Najwcześniej przybiła do brzegu długa łódź z Winlandu. Na jej
pokładzie byli: Chyże Włócznie (Marklandzka Hirda Bojowa),
Wojownik Wschodzącego Słońca (Świtowój) i Kobieta Białego
Kruka (Ingeborge). Potem pojawił się Wódz Mały Wilk (Jarl
Hellmut) ze swoimi Braćmi Wilkami (Hirda Czerwonego Wilka),
Waleczne Serce (Brayan), Kamienne Twarze (Drużyna Wojów Słowiańskich
Sclavinia) i Stado Polnych Zajęcy (okoliczne
chłopstwo).
Wszyscy oni na niewielkim wzgórzu się rozstawili i na wroga czekać
poczęli. Wszystko to Biały Kruk widział z daleka czekając na
Wielkiego Wodza Smoczych Wojowników (Książe Wszebor). Służyć
mu obiecał a, że od przodków mych cenić słowa się nauczył,
tak też własnego dotrzymał. Ponoć Bogowie Bladych Twarzy z
niebios stąpili, bo głośno ich imion przyzywali. Gdy tak wszyscy w
oczekiwaniu trwali ziemia zadrżała nagle i na pole bitwy Żelazny Smok (Draconia
Czarna) wkroczył. Wielki strach padł na wojowników i przyjaciół Wodza Małego
Wilka. Takiej siły to jeszcze nikt z nich nie widział. Gdy Żelazny Smok
tratując wszystko przed sobą na wyznaczonym miejscu się ustawił do
rozmów Wodzowie owych plemion przystąpili. I tak w połowie drogi przyszło
im się spotkać. Nic nie pomogły pertraktacje, to co stać się miało stało się.
Zwarte szeregi Żelaznego Smoka przez wysokie trawy ruszyły na Czerwone
Wilki. Wtedy to właśnie Waleczne Serce widząc strach w oczach, zaczął
przywoływać Wielkiego Ducha Walki, aby wstąpił w serca braci wilczej i
Żelaznemu Smokowi pola walki nie ustąpił. Wielce to trudne było, ale
po mozolnych nawoływaniach, wilcza brać skoczyła do gardła Żelaznemu
Smokowi. Posypał się grad strzał na szeregi smocze,
a co niektóre Polne Zające czmychnęły na tyły smoka, atakując go
zawzięcie w podbrzusze. W wysokich trawach wilczych pól Żelazny Smok na
swych potężnych łapach tkwił jak ociężały byk brodzący w błocie.
Dlatego też długo trwało nim wilcza wataha powaliła go na ziemię.
Najgroźniejszy nie
był jednak Wielki Wódz, który Smokom przewodził, ale wojownik jego
Czarny
Niedźwiedź (Michał z Brochowa). Podobno gdy wszyscy już z sił
opadali on nadal pianę z ust toczył i parę z nozdrzy, gotów wszystkich
na swej drodze do Krainy Wiecznych Łowów wysyłać. Od owej bitwy Wściekłym
Niedźwiedziem zwany był. Tak więc Żelazny Smok ledwo dysząc, przez
wilczą brać rozszarpywany i Zające Polne dobijany, legł w gęstej
trawie zbroczony krwią własną i wrogów swych. Plemię
Czerwonych Wilków odniosło wielkie zwycięstwo. Lecz przewagę ową mądrze
Wódz Mały Wilk wykorzystał. Zrównali szeregi i cała watahą,
niedobitki Żelaznego Smoka jak rannego łosia zaczęli ścigać. Doszło
jeszcze do dwóch pomniejszych bitew, w ostatniej której wilkom udało się
pojmać Wielkiego Wodza Smoczych Wojowników. Wilczy lud zaczął
się cieszyć i ucztować. Biały Kruk razem z niedobitkami Żelaznego
Smoka do jamy umknął, aby tam rany śmiertelne zagoić i o smaku porażki
zapomnieć. Ponoć Wielki Wódz Smoczych Wojowników za kawałek ziemi na
mapie został
wymieniony. Tak się kończy owa opowieść, choć dziwne i krótkowzroczne są
praktyki Bladych Twarzy, dla nas niezrozumiałe i zaskakujące.
Autor kroniki: Skraeling potomek Wodza Lokotów Wielkiego Małego Człowieka |
|
Autor zdjęć: Pani Hallveig |
|