1. Czy mógłbyś coś opowiedzieć o swoich pisarskich początkach?
Zabrzmi to może trochę schematycznie, ale bakcyla czytelnictwa i pisarstwa zaszczepiła mi Prababcia. Pamiętam jak dziś pewien słoneczny dzień w Łomży, ławeczkę przed domkiem i Prababcię cerującą z nudów wełniane skarpety. Prababcia była nauczycielką historii i polonistką oraz pomimo swych osiemdziesięciu lat i rozrusznika serca, wielce żywotną kobietą. Wtedy to usłyszałem od niej opowieść o śmierci Podbipięty z "Ogniem i mieczem". Miałem wtedy z dziesięć lat i to chyba w tej chwili, pewnie gdzieś tam w podświadomości zakiełkowało ziarno pisarstwa. Jeszcze w podstawówce, będąc pod wielkim wrażeniem Conana, napisałem opowiadanie bardzo podobne do tego co tworzył Howard. Szkoda, że zaginęło, bo można byłoby się z tego trochę pośmiać. Potem wielokrotnie próbowałem coś napisać, ale nic z tego nie wychodziło. Zdecydowałem, że trzeba dojść do "pisarstwa" trochę okrężną drogą. Zacząłem szkicować, a potem pisać wiersze. Jednak dopiero w 1996-ym roku, w wyniku przeżytego zawodu miłosnego, zająłem się pisaniem "na serio". Jako, że jestem raczej introwertykiem i nie dzielę się swymi uczuciami z bliskimi, musiałem w jakiś inny sposób pozwolić ujść emocjom. W ten sposób powstały najpierw szorty, potem dłuższe opowiadania fantasy z cyklu "Śpyrtu i kurcaka", a w końcu, w 1998 roku powstało opowiadanie "Konsekrowany", które ukazało się w lutowej "Nowej Fantastyce" z, bodajże, lutego 1999 r. Potem miałem rok, półtora przerwy, kiedy to moje starsze opowiadania ukazywały się w internecie ("Srebrny Głob", "Gildia" i "Fahrenheit" czyli obecny "Fantazin") i w białostockim fanzinie "Widok z Wysokiego Zamku". Od 2001- ego roku, gdy Robert Szmidt ruszył ze swoim periodykiem "Science Fiction" stale współpracuję z tym pismem.

WINLAND

2. Kto jest Twoim ulubionym autorem i dlaczego?
Eugeniusz Dębski za "Flashback'a", czyli piękny cykl o przygodach prywatnego detektywa z przyszłości, postacią nawiązujący do moich ulubionych opowieści o Philipie Marlow. George R. Martin za sagę zapoczątkowaną "Grą o tron", a właściwie to za jej epickość, bo oryginalności to tam nie ma za grosz. Lubię Conana za barbarzyństwo i Kane za to samo przyprawione szczyptą magii. "Elenium" Eddingsa za czytelnie zarysowane postacie. No i "Czarną kompanię" za klasyczną opowieść fantasy o walce dobra ze złem, ale pokazaną od tej drugiej, "złej" strony. Zresztą to jest opowieść o najemnikach, a ja bardzo lubię opowieści o tym typie wojownika. Dlatego też lubię cykl Ziemiańskiego tzw. Toy. No i wprost uwielbiam "Rudego Orma", którego czytałem wielokrotnie, jak i "Mitologię germańską" Szrejtera, czy "Wyprawy Wikingów" Farleya Mowata. Jest bardzo dużo książek, które lubię, nie sposób je wymienić wszystkie, ale warto wspomnieć o "Kobiercu" Clive Barkera, "Nekroskopie" Lumleya, cyklu o Szererze Kresa i wielu, wielu innych. W książkach cenię sobie zarówno oryginalność pomysłu jak i "sprawność warsztatową", wyraziste postacie, nie do końca dobre, ale i nie do końca złe - po prostu takie jak otaczający nas ludzie, wśród których nie ma idealnie dobrych charakterów, jak i osobowości złych do szpiku kości.

3. Nad jakim obecnie opowiadaniem pracujesz?
Nad kilkoma naraz. Nad ciągiem dalszym "Murarzy" i "Pułapki w pułapkach". Będzie to najdłuższa rzecz jaka do tej pory została napisana przeze mnie. Kto wie może rozwinie się to w powieść? Wszystko rozgrywa się w scenerii białostockich knajp, są magowie, wikingowie, cykliści, martwiaki i mnóstwo znajomych z prawdziwego życia. Na tapecie czeka też opowiadanko "Wesoły zamek" (tytuł roboczy). Jest to pastiż fantasy. Rozpoczęte jest również opowiadanie "Andrzejek" o białostockim, folklorystycznym zacięciu, gdzie głównym bohaterem jest sławny Andrzejek, człowiek z zespołem Downa jeżdżący autobusami komunikacji miejskiej i śpiewający sobie różne piosenki. Cały Białystok go zna :)). Gdzieś tam w mojej głowie kiełkuje opowiadanie o Wikingach i ponura opowieść o śmierci i miłości "Milczący grób".

4. Kto lub co, inspiruje Cię?
Wiele rzeczy. Sny, fragmenty rozmów w knajpach, ludzie, filmy, książki, nawet praca. Tak było w przypadku "Murarzy". Co prawda pomysł narodził się w "Antrakcie", ale swoimi korzeniami sięga do czasów, gdy pracowałem na budowie. Godzinami przesiaduję w białostockich knajpach, gdzie słucham i obserwuję przychodzących tam ludzi. Czasami wystarczy zlepek słów, bym zaczął zastanawiać się jak to wykorzystać w jakiejś scenie, czy opowiadaniu. Nazywam to "obrastaniem", bo to mniej więcej tak wygląda. Na początku zaczynam zadawać pytania tyczące się powstającej sceny: kto? dlaczego? po co? czemu akurat tak, a nie inaczej? Na sto pomysłów, które przychodzą mi do głowy, dziewięćdziesiąt się gdzieś rozmywa, nad dziesięcioma zaczynam się zastanawiać w wyniku czego pozostaje pięć, nad którym zaczynam pracować dobierając bohaterów i zarysowując akcję. Z tych pięciu zaczynam spisywać trzy, jednak zazwyczaj wyraz "koniec" podpisuję pod jednym, góra dwóch opowiadaniach. Wiele dobrych pomysłów przychodzi mi do głowy jak jestem podchmielony :)), ale albo je zapominam, albo na trzeźwo okazuje się, że są do bani.
5. Właśnie, ... dużo piszesz o różnych subkulturach, tzn. osobach o nietypowych zainteresowaniach. Która grupa ludzi najbardziej Ci odpowiada i dlaczego?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu lubię zadawać się z ludźmi w różnej fazie "ześwirowania". Lubię cyklistów za ich taką wewnętrzną dzikość, nieokiełznanie i uwielbienie wolności i swobody. Lubię fantastów, bo też mają w sobie taką chorobliwą ciekawość świata i zamiłowanie do zabawy. Lubię muzyków za swobodny i bezstresowy styl życia. No i lubię, oczywiście, Wikingów za całokształt. Ciężko jest zdecydować, która grupa najbardziej mi odpowiada. Lubię wszystkie po trochu i raczej nie nazywałbym je subkulturami, a raczej środowiskami. Co ciekawsze wszystkie te środowiska mieszają się. Bjorn z Drużyny Wojów Złotego Jesionu pisze artykuły do fanzinu "Widok z Wysokiego Zamku" wydawanego przez Środowiskowy Klub Fantastyki "UBIK". Do tego samego klubu należy Michaś, cyklista i muzyk. I to jest w sumie sympatyczne, bo wszystkie środowiska nawzajem się wspierają, czego najlepszym przykładem był Piknik Fantastyczny w "Antrakcie", gdzie współdziałali cykliści, fantaści, Wikingowie i bluesemani. Pomimo paru niedociągnięć i błędów popełnionych z naszej strony (tj. organizatora czyli klubu "UBIK") uważamy tę imprezę za udaną i zamierzamy ją powtórzyć w mniej więcej tym samym składzie: cykliści, fantaści, bluesemani i Wikingowie.

6. Z innej beczki. Jak się zostaje idolem większości kobiet w Winlandzie?
Hmm, idolem, powiadasz... Nie wiedziałem, że jestem idolem części winlandzkich kobiet i jeśli to prawda to mile łechcze to moją próżność, zwłaszcza, że jestem zodiakalnym lwem, a to bardzo próżny znak :). Trzeba chyba być cały czas sobą, bo kobiety zdawają się wyczuwać oszustwa na odległość, jak nie wcześniej to później. Trzeba je szanować, choć czasami pozwalam sobie na niewybredne żarty, ale to przez to, że wciąż jestem sobą. Teraz może powiem coś "niewikińskiego" :)). Należy je traktować jak równorzędnych partnerów, a nie jak zdobycz wojenną, czy zamek do zdobycia. Ot, i cała filozofia.

7. Zadam Ci teraz standardowe pytanie: Co sadzisz o Winlandzie?
Winland to bardzo fajna i nietypowa w skali kraju zabawa. Szkoda tylko, że w Winlandzie kładziony jest główny nacisk na aspekt polityczno-wojskowy. To trochę zawęża "pole do popisu", przynajmniej dla mnie :))) Wiesz Thorolfie, że raczej rzadko można mnie spotkać na polu bitwy z innym orężem niż kufel piwa :). Bardziej mnie interesuje biesiadowanie, a przyznasz szczerze, że biesiad w Winlandzie można zliczyć na palcach jednej ręki. Bjorn próbował robić coś w tym kierunku (nie chodzi tu tylko o biesiady :)), m.in. powołał do życia świątynię Odyna. Jarl Sigurd obwieścił wówczas, że przechodzi na chrześcijaństwo i ją najechał, czym jasno dał do zrozumienia, że Winlandu jako jego krainy, nie interesuje aspekt religijny (czyli między innymi rekonstrukcja obrzędów i świąt skandynawsko - słowiańskich). Również pomysły Bjorna tyczące się robienia LARPów w klimacie wikińskim nierzadko spotykały się z opiniami, że chce zamienić Winland w zabawę LARPową (prawdę mówiąc to w świetle defincji, Winland jest czystej krwi LARPem). LARPy, oczywiście trzymające się realiów historycznych i mitologicznych, pozwalają przez chwilę poczuć się jak mieszkaniec pogańskiej Europy na wskroś przesiąkniętej magią i mitologią. Nie twierdzę, że Winland powinien w całości poświęcić się tego typu zabawom, ale to by go trochę mimo wszystko urealniło. No i jeszcze thingi na świeżym powietrzu połączone z biesiadowaniem :)). Czasy wikingów to nie tylko wojna. Bardzo mile wspominam, przykładowo, wypad części Drużyny Wojów Złotego Jesionu i Winlandu na piknik średniowieczny do Suraża. Praktycznie przesiedzieliśmy tam bez walki cały dzień oddając się błogiemu lenistwu w strojach, ale czuło się w tym jakąś taką jedność naszych wspólnych zainteresowań. Jeszcze raz powtarzam - wojna to nie wszystko.

WINLAND



8. A teraz ostatnie pytanie: Co sadzisz o lotach kosmicznych?
Same loty kosmiczne już mnie tak nieekscytują. Raczej następny krok człowieka w podboju kosmosu. Krok o wiele większy i bardziej kosztowny, czyli terraforming. Chodzi mi tu o pomysły tyczące się przygotowania np. Marsa do kolonizacji. Wszystko to jest w naszym zasięgu. Wiadomo, że kiedyś na Marsie płynęły rzeki z których obecnie woda uwięziona jest w czapach lodowych na obu biegunach czerwonej planety. Jest pomysł, aby za pomocą zwierciadeł odbijających promienie słoneczne stopić te czapy i uwolnić tę wodę. Inny pomysł to "desant" z mchów i alg, które zaczęłyby wytwarzać tlen, a które są w stanie przeżyć w atmosferze jaką oferuje nam Mars. Same loty kosmiczne nie niosą już tego dreszczyku emocji co kiedyś - są czymś powszednim. Jedynie akcje tyczące się budowy międzynarodowej stacji kosmicznej Alfa są żywo komentowane, jak i pierwsi turyści w kosmosie. O lotach dalszych, poza układ słoneczny, nie mamy na razie co marzyć, chyba, że będą to statki wielopokoleniowe, takie nasionka ludzkości wysyłane w każdym kierunku wszechświata, bez prawa powrotu na Ziemię. Nikt na razie o tym nie myśli poważnie (oprócz Daenikena).

Autor: Thorolf.
WINLAND WINLAND
biuro@intechspiration.com, www.intechspiration.com
Id dokumentu
WINLAND