|
Pewnego dnia do
grodu sigurdowego zawitał posłaniec od samego Wielkiego Jarla Einara
z
zaproszeniem na festiwal, który miał się odbyć w grodzie Jomsborczyków
- Rynii. Konung Winlandu, przyjął zaproszenie z należytym szacunkiem i
zarządził wymarsz poselstwa Winlandu na zachód Midgardu na umówione
miejsce. W poselstwie owym uczestniczyły same znakomitości, takie jak:
sam Konung Winlandu Sigurd Porywczy, Arien, Ottar, Eskel, Erika, Dobromir,
Kinga i dwóch przybocznych wojów z Czarnej Hirdy Brothar i Hagen. Jakież
zdziwienie było Sigurda, jak wśród gości Jarla Einara ujrzał wojów z
Marklandzkiej Hirdy Bojowej, którzy dość licznie stawili się na owym
festiwalu. Przybyła Ingeborge, Harald, Ulf, najemnicy z Kernu: Briain O Ceallachain,
Cormac i Owaine oraz banita Thorolf.
Pojawiła
się również liczna delegacja z Draconii Czarnej na czele której
kolejny raz stanął sam Książe Wszebor. Oczywiście Hanzę reprezentowali organizatorzy festiwalu
Biorg z Menska i Bregor.
Liczba przybyłych gości z różnych stron
Midgardu przerosła najśmielsze oczekiwania winlandczyków. Nie sposób
wszystkich wymienić, ponieważ w naszych szeregach nikt taki się nie
znalazł co by wszystkich spamiętał.
Nim słońce zaszło za chmury zdążyliśmy
rozbić obóz. Nasze namioty sąsiadowały z Czeskimi rzemieślnikami i
wojami z Hersiru. Towarzystwo ich było miłe sercom winlandczyków
i za spotkanie wiele dzbanów miodu wypito. Lecz rankiem nikt długo w
namiotach się nie wylegiwał. Jarl Einar nie pozwolił nikomu z nudów w
nosie dłubać. Już od świtu wojowie staczali bitwy.
Potyczki słowne
bywały ostrzejsze jak te na miecze a atmosferę podgrzewało palące słońce.
Po południu goście ze Szwecji prezentowali wikińskie gry i zabawy dla
gawiedzi: najsprytniejsza okazała się jednak Sesselja, która niejedną
konkurencję wygrała, dzięki swej zwinności i pomysłowości. Na nic tu
się zdała siła mięśni, na której wojownicy tak często polegają.
Wieczorem miały miejsce zawody zwane ,,Droga Wojownika'' przeznaczone dla
najsilniejszych i symulowany najazd Wikingów na osadę. Gdy ciemność
spowiła obozowisko, wszyscy o innych uciechach pomyśleli.
Każdy kufle
napełniał i żwawo na ucztę zmierzał gdzie podawano pieczonego
prosiaka. Wznoszenie wymyślnych toastów i wieczorne pieśni uprzyjemniały
nam biesiadowanie. Nie do pokonania w tej materii okazali się Celtowie z
Kernu. Nie zabrakło też pokazów z ogniem w wykonaniu tych samych Szwedów,
którzy okazali się mistrzami w tej dziedzinie. Najbardziej wszystkim
przypadła do gustu zabawa zwana ,,Płonący Dupek''.
Hulankom i swawolom
nie było końca jako, że Wikingowie mocne głowy mają. I ja też tam byłam
miód i wino piłam.
Autor kroniki: Ingeborge Nogard
|
|