|
Eldborski las
spowity był mgłą, gdy spomiędzy drzew pierwsze promyki wschodzącego słońca
ukradkiem zaczęły się przebijać. Gdzieś dało się słyszeć szczebiotanie
żerujących ptaków i bzyczenie owadów. Harmonię porannej ciszy zmąciło
ciężkie stąpanie i szczęk broni. To Lothar z Marklandzkiej Hirdy
Bojowej w towarzystwie Thorolfa Wygnańca przedzierali się w kierunku
grodu Eldborskiego. Tam, na umówione spotkanie mieli stawić się
spiskowcy albo śmierć we własnej osobie. Dlatego też opancerzeni byli jakby na bitwę srogą szli.
Wiedzieli jedno, że jeśli Sigurd Konung Winlandu pułapkę na nich
zastawił to łatwo swojej skóry nie oddadzą. Nim stanęli na umówionym
miejscu Eskel Nieugięty ze swoimi wojami wynurzył się zza
drzew. Wojownicy po obu stronach zamarli w oczekiwaniu na dalszy ciąg wydarzeń. Przed nimi wił się głęboki jar dzielący dwie drużyny głęboką
wyrwą w ziemi. Ktoś widząc to z boku myślałby, że zaraz
wojowie tak silnie opancerzeni za łby się wezmą i w chwil kilka do
bram Wallhali wstępować będą. Lecz po krótkiej zaledwie
rozmowie rynsztunek bojowy odrzucili, w ramiona sobie padli i piwo
łapczywie z rogów pić poczęli. Kto by pomyślał, że niedawni wrogowie sojusznikami zostaną i w przyjacielskich uściskach wrogość cała zniknie. Jeszcze kilka spraw w pośpiechu Eskel z Thorolfem ustalili, nim piwo myśli w głowie mącić im poczęło. Obfitą ucztę wojowie sobie sprawili; baranie udźce i świńskie ogony wyśmienicie z piwem smakowały. Jadła i napitku w bród było wiec nim słońce za chmurami zupełnie się skryło ucztowano do woli. Wieczorną porą do obozu spiskowców jeden z wojów eskelowych przybył, ostrzegając przed Ottarem i jego Czarną Hirdą, która w okolicy przebywała. Tak więc w pośpiechu obozowisko zaczęto zwijać i po chwili obie hirdy w przeciwnych kierunkach się udały. Tylko zapach rozlanego piwa, trochę gałęzi w nieładzie porozrzucanych i kości po zjedzonym mięsiwie pozostało. Czas miał w przyszłości pokazać, jak silny sojusz Eskel Nieugięty z Thorolfem Wygnańcem zawarli. Autor kroniki: Thorolf Wygnaniec
|
|
|
|