1. Czy mógłbyś opowiedzieć o swoich początkach fascynacją Średniowieczem?
Otóż początki sięgały szkoły podstawowej, gdzie zaskakiwałem swojego belfra jakimiś ciekawostkami na temat Bolesława Chrobrego. Przypominam sobie, że sprawa dotyczyła dwóch koron dla przyszłego króla - prawdziwej i fałszywej. Dalszą część tej historii na pewno każdy zna. W szkole średniej nastąpił zastój historyczny - bardziej pociągały mnie klimaty muzyczne. Ale taki prawdziwy początek nastąpił dopiero w roku 1995. Miałem wówczas 25 lat. Zafascynowały mnie powieści historyczne - Karola Bunscha ( "Dzikowy Skarb", "Ojciec i syn", "Rok tysięczny", "Psie Pole", "Zdobycie Kołobrzegu") oraz J.I.Kraszewskiego ( "Stara baśń", "Boleszczyce", "Król Chłopów"). Są to powieści przedstawiające wydarzenia, które działy się w X i w XI stuleciu, więc od samego początku jak widać był to wczesny okres - czasy Słowian, Polan, Wikingów. Co prawda była to tzw. fikcja literacka, ale trafiła wprost do mojego serca. W końcu chciałem moją myśl obrócić w czyn ....zrobiłem sobie kolczugę, kupiłem miecz i hełm. Nie chciałem odtwarzać historii na kartkach papieru - chciałem brać w niej czynny udział.

2. Jak już skompletowałeś sprzęt, co dalej uczyniłeś?
Co dalej uczyniłem jak skompletowałem sprzęt? Ruszyłem w Polskę! Ruszyłem na spotkanie z przygodą. Pierwszym turniejem na który trafiłem był turniej na zamku krzyżackim w Gniewie. Później jeździłem tam kilka razy w roku. Rozkręciłem się wtedy na maxa i tydzień w tydzień gdzieś jeździłem. Najpierw powstała Piesza Drużyna Księstwa Ścinawskiego, w skład której wchodziło troje ludków. Bywaliśmy na turniejach w Szczytnie, Sztumie, Szubinie, SANTOKU, Gdańsku, Włocławku, Ogrodzieńcu, Kożuchowie, Łęczycy, Książu, Chojniku, Bolkowie. Braliśmy udział w inscenizacjach bitew pod CEDYNIĄ, Grunwaldem i Legnicą. Pewnego dnia jeżdżąc po okolicznych zamkach trafiliśmy na Grodziec. Tak nas urzekł, że postanowiliśmy go "zdobyć". Nie przemocą jednak tego dokonaliśmy jeno rozmową z ówczesnym kasztelanem. Zaczęły się turnieje na zamku Grodziec, zwane Śląskimi Turniejami Rycerskimi. W tym roku wypada VII edycja. Ekipa nasza rozrosła się do kilkunastu osób - głównie z okolic Grodźca. Powstała Drużyna Rycerska Zamku Grodziec. Działalność Drużyny objęła swoim zasięgiem miasto Legnicę i jej okolice. Cały czas się rozrastaliśmy. Ostateczną nazwą funkcjonującą do dziś jest Chorągiew Księstwa Legnicko - brzeskiego. No, ale dość tych pozytywów. Skoro upadają wielkie mocarstwa tak i na nas przyszedł czas.

3. Jaki upadek masz na myśli?
Rozłam nastapił na turnieju w Bolkowie w czerwcu 2001 roku (za namową kasztelana bolkowskiego - czego on sam wcale nie ukrywa), choć niesnaski dało zauważyć się dużo wcześniej. Sam czasami się dziwię jak mogło to trwać tak długo. Bractwo skupiało przecież ludzi z różnych "sfer". Nie zawsze potrafili się ze sobą dogadać. Od tego momentu jednolite do tej pory ciało rozdzieliło się na dwie części i nie ma co ukrywać oraz się czymś szczycić - ani im, ani nam nie powodzi się najlepiej. Opinie ludzi patrzących z boku są takie, że dopóki tworzyliśmy całość i byliśmy spójni razem nasze spektakle (pokazy) oglądało się z zaciekawieniem. W tej chwili oni robią co innego i nie jest to bynajmniej twórcze a my robimy to samo, ale to już nigdy nie będzie to samo.

WINLAND


4. Który turniej lub inscenizacja była najciekawsza? I na który z milą chęcią powrócił byś kolejny raz?
Jednym z najciekawszych turnieji był na pewno ten pierwszy w Gniewie. Stanąłem w szyku obok wielu zbrojnych w pierwszej linii. Byłem dumny z tego, że stoję w jednym szyku z rycerstwem. Był moment, że naprawdę się zawahałem i zacząłem się bać. Ale ten moment szybko minął, gdyż zaczęła się walka "na śmierć i życie" Ale tam bym już nie chciał wracać. Natomiast miejscem mistycznym jest dla mnie gród SANTOK w dorzeczu Noteci i Warty.
Stojąc na brzegu ma się wrażenie, że to Warta wpada do Noteci, a nie odwrotnie. Przeżyłem wspaniałą bitwę (przeżyłem czy ...może nie ... nie pamiętam) nocną o gród. W jednym roku go broniłem w innym najeżdżałem. Jest to miejsce gdzie chciałbym kiedyś powrócić. W Szczytnie poznałem wspaniałą brać zakonną, a w Szubinie giermek mój wziął po raz pierwszy udział w turnieju bojowym na stal {nie drewno}. Z inscenizacji bitew najciekawszą była Cedynia. Wystąpiłem niestety po niewłaściwej stronie (wina organizatorów cha cha - żart!). I dlatego poległem. Od dawna czuję, że ja tam naprawdę byłem w 972, tylko że stałem po właściwej stronie - stronie polańskiej! Mimo wszystko i tak zginąłem. Tam nie muszę chcieć wracać! Tam jestem zawsze! Ciekawym miejscem jest zamek Grodziec, na który serdecznie wszystkich zapraszam!

5. Wcześniej pisałeś o ,,Chorągwi Księstwa Legnicko - brzeskiego''. Czy to jest twoja grupa?
Tak. Chorągiew Księstwa Legnicko - brzeskiego bądź Legnicko - Brzeskiego czy legnicko - brzeskiego to moja grupa. Nigdy nie wiedziałem jak to napisać. Niby nazwa własna, nazwa księstwa, wiec powinno się pisać z dużej litery, ale są to również przymiotniki, więc z małej. I tak się motam od kilku lat.

6. Czy mógłbyś przedstawić historię swojej grupy? Jaki okres historii odtwarzaliście? W jakim kierunku zmierzała wasza działalność? Ile imprez zorganizowaliście?
Najpierw powstała Piesza Drużyna Księstwa Ścinawskiego, która od momentu "zdobycia" Zamku Grodziec zmieniła nazwę na Drużyna Rycerska Zamku Grodziec, a w ostateczna nazwa powstała w 1999 roku (po turnieju na Grodźcu), gdy doszli do nas ludzie z Legnicy (sam już wtedy mieszkałem w Legnicy) - Chorągiew Ks. Legn. - Brzesk. To już wiesz - o tym pisałem. Rozłam nastąpił w 2001 roku w czerwcu. Podzieliliśmy się na dwie grupy. 
{Opisałem początek i koniec. Ja to potrafię, co nie???} Ale to nie wszystko. W międzyczasie miało miejsce wiele wydarzeń.W 1988 r. i 1989 na Zamku Grodziec grupa studentów zorganizowała I - wszy i II - gi Śląski Turniej Rycerski. Spodobała mi się ta nazwa i chciałem kontynuować tę imprezę. Pomimo to pierwszym turniejem na Grodźcu był Turniej im. Albrechta Wallensteina w październiku 1998 roku, Przyjechało 5 - ciu zbrojnych. Rewelacja! Sam to organizowałem. Drugim turniejem był III Śląski Turniej Rycerski (kontynuacja dwóch poprzednich Śląskich) w maju 1999 roku. Znowu byłem sam. Jednak pojawiła się już pewna grupa ludzi, która bacznie przyglądała się mojej pracy i niebawem dołączyli do Drużyny.
Kolejnym turniejem był IV Śląski Turniej Rycerski (1 - 3 maj 2000 rok) - pełny rozkwit naszej Chorągwi. Przyjechało ponad 200 osób. Przypomniało mi się teraz, że 3 - go maja mieliśmy pokaz w Lubinie i tacy brudni, śmierdzący (brak możliwości umycia się na zamku) pojechaliśmy prosto do Lubina. Udało się jak nigdy. Zresztą był to nasz najdłuższy pokaz. Trwał ok. 4 - ech godzin (z przerwami oczywiście). Młodzież była wtedy bardzo spontaniczna i nic nie wskazywało na to, ze kiedyś się rozstaniemy. W tym samym roku, we wrześniu zorganizowaliśmy I - szy i jak na razie jedyny Turniej książąt legnicko - brzeskich. Odbył się tylko raz. Który to już? Czwarty. Czułem, że coś wisi w powietrzu. Wiedziałem, ze po tak szybkim rozkwicie musi nastąpić szybki upadek. Nadszedł czerwiec 2001 roku - podział Chorągwi. W sierpniu tegoż roku byliśmy organizatorami V (jubileuszowego) Śląskiego Turnieju Rycerskiego. Wcale nie był taki jubileuszowy, gdyż niestety nie odbył się na zamku z powodu niesnasek pomiędzy ówczesnym kasztelanem, a wójtem gminy (zły stan techniczny zamku), lecz w pobliskiej Złotoryji jako impreza towarzysząca płuczkom złota. Najmilej wspominam z tego turnieju bitwę o gród Złotoryja. Ja oczywiście byłem złym najeźdźcą. Mojej hordzie nie udało się zdobyć grodu i zostaliśmy odparci. Ratowaliśmy się ucieczką przez most na rzece Kaczawie. Na moście doszło do kolejnej potyczki. Znowu nie daliśmy rady, ale wyobraź sobie, że w trakcie walki z przeciwnikiem (mój były giermek) chwyciłem go za fraki i zrzuciłem z mostu. Spadł pięknie na plecy do wody. Ćwiczyliśmy to tylko raz. Po zajściu szliśmy po obu stronach rzeki niemiłosiernie się wyzywając. Gdy doszliśmy do brodu (i tu znowu czad!) z pełnym impetem ruszyliśmy na siebie. Rozgorzała krwawa walka w wodzie. Rzeka spłynęła krwią. [Tego Ci życzę również w Winlandzie]. VI Śląski Turniej Rycerski odbył się w dniach 1 - 2 maja w 2002 roku ( odbył się beze mnie), ale ...znowu na Zamku w Grodźcu. Chłopaki zrobili nawet napój wyskokowy o nazwie "Berbeluch Grodziecki". Ponoć nie była już to ta sama impreza co niegdyś. Wszystko co dobre ma swój kres i niestety przemija. W gospodarce kryzys, wiec w rycerstwie też musiał nastąpić. I to nie tylko naszym regionalnym, lecz w całej Rzeczypospolitej. [Szlachta pijana, warcholą się jeno po gospodach. Tańce, hulanki, swawole wyczyniają. A do miecza to nie ma kto stanąć].
VII Śląski Turniej Rycerski znowu będzie na Grodźcu w maju tego roku. Na ten turniej serdecznie zapraszam cały WINLAND!
Był to okres XIV- XV wiek, lecz czasami zapędzałem się w klimat X/XI wieku {Cedynia, Santok}. Pomimo, ze turnieje w Santoku były rycerskie organizowano je jednak z okazji 1300 - lecia Santoka. Zjeżdżało tam samo rycerstwo z czego byłem bardzo niepocieszony. Osobiście będąc tam czułem klimat wczesnośredniowieczny, wieków X, XI.
NASTAWIALIŚMY się na wyjazdy w Polskę (turnieje) , a później także na pokazy komercyjne. Trzeba było w końcu za coś kupić sprzęt.

7. Czy opisana przez Ciebie bitwa o gród Złotoryja odbywała się w ramach ToG-u? Co sadzisz o owej organizacji?
Nie. Bitwa o Złotoryję nie rozgrywała się w ramach TOG - u. Togowcy bywali na naszych wcześniejszych turniejach, tych które odbywały się na Zamku Grodziec. Tam też rozgrywały się ich znakomite potyczki, meele, a nawet bitwy o Zamek. Co sądzę o Tog - u? W/g mnie jest on "najczystszą" formą rycerstwa w Polsce. Jeżeli mogę tu mówić o jakiś formach - na pewno nie jest to kapituła rycerstwa polskiego ( instytucja skażona kłamstwem i obłudą, żadzą niepohamowanej władzy ). Działają też bractwa "niezrzeszone" ani w kapitule ani w TOG - u.

WINLAND


8. Brałeś udział w bitwach ToG-owych? Jeśli tak, to po czyjej stronie?
Tak, brałem wielokrotnie w Kożuchowie. Walczyliśmy wtedy ramię w ramię z Mieczami Norlandu przeciwko Landsbergii, którą dowodził Edgar de Raven. Wspaniała walka na polach kożuchowskich obok fosy. W kożuchowie byłem także jednym z pionków na szachownicy w grze pomiędzy Edgarem a Laifem ( mam nadzieję, że nie pomyliłem imion ) o ziemię. Jeśli dobrze pamiętam toczyli wtedy bój o nasz Zamek. Trochę dziwnie się czuliśmy, no ale "matrix" togowy nie jest dla wszystkich do końca jasny i zrozumiały. Również na Zamku Grodziec na naszych turniejach brałem udział w licznych meelach na drewno. Na bitwę o Zamek posłałem mego giermka. Wówczas to Landsbergia pokonała Miecze Norlandu ( ku nie ukrywanemu naszemu niezadowoleniu ) i zostali oni puszczeni wolno do Karpatii.

9. Co sadzisz o walce na drewno? Oczywiście porównując z walką na broń żelazną.
Dla mnie walka na drewno jest sprawdzianem szybkości, umiejętności, przebiegłości. Bardzo mi się podoba i uważam, że jest bezpieczniejsza niż na żelastwo. Na naszym turnieju przeprowadzaliśmy dwie konkurencje na drewno: 1.turniej bojowy na miecze jednoręczne z tarczą; 2. turniej Walecznych Serc - na półtoraki. W ostatnim czasie na niektórych turniejach rycerskich obserwuje się turnieje bojowe na stal. Uczestnicy tych zmagań twierdzą, że prawdziwe miecze są mniej niebezpieczne niż drewniane kije, że walka wygląda realnie (nie jest taka szybka jak na drewno). Nie wiem, nie brałem udziału w bojowym na stal, ale jeśli chodzi o bezpieczeństwo to się z nimi nie zgadzam. Za to giermek mój niegdyś na turnieju w Szubinie powalczył sobie w ten sposób. Nieźle mu poszło jak na pierwszy raz. Uzbroiłem go od stóp do głów ( z troski o niego, bo dobry pan dba o swoich ludzi ). Jak zobaczyłem niektórych walczących to zamarłem. Sama kolczuga z krótkim rękawem ( nawet nie do łokcia ) , na dole do pół uda, hełm odkryty. Na bojowych na drewno przestrzega się pewnych zasad - hełm zakryty, pełna ochrona ciała ( kolczuga lub płyta ), osłony rąk łącznie z rękawicami, osłony na nogi ( przynajmniej z kolanem włącznie ). Każdy kiedyś oberwał i wie co to oznacza. Jeden mniej inny bardziej boleśnie. Naprawdę trzeba uważać, bo znajdą się tacy ludzie, którzy mogą nam zaszkodzić w tej materii. Chodzi mi o sytuację, gdyby ( odpukać! ) miał miejsce nieszczęśliwy wypadek ( nie chcę nawet pisać jaki).

10. Nawiązując do twojej 6 odpowiedzi, wspomniałeś o Kapitule Rycerskiej. Jesteś jej członkiem?
Wstąpiliśmy do Kapituły ( nowicjat ) w 1998 roku. Rok później staliśmy się jej pełnoprawnymi członkami.

11. Co sadzisz o tej organizacji? W jaki sposób można zostać członkiem kapituły i jakich ludzi skupia w swoich szeregach?
Żeby zostać członkiem kapituły należy znaleźć bractwo, które będzie bractwem wprowadzającym. To bractwo odpowiednio musi zaanonsować "nowicjuszy", że są świetni, mają fajne stroje i nic im nie brakuje itd. itp. Odbywa się wtedy jawne głosowanie o przyjęciu do nowicjatu. Jak wszystko gra, to po roku dana grupa jest już w kapitule. Kapituła skupia ludzi różnych. Jej "głową" jest Hetman Wielki Rycerstwa Polskiego - Tadeusz Pagiński ( trener polskich medalistek olimpijskich ). Jest tzw. konwent składający się z 12 ludzi, których kandydatury podają poszczególne ziemie, a oni te ziemie reprezentują i ... obecnie ok. 33 bractw. Niegdyś było ich dużo więcej. Wycofał się np. cały TOG i jeszcze wiele innych ekip. Rycerstwo przeżywa kryzys. Co sądzę o kapitule? Nie chciałbym się tu zbytnio rozwodzić, ale najogólniej mogę powiedzieć to ... że nic dobrego nie mogę powiedzieć!

12. Jak chciałbyś aby wyglądała zabawa w Średniowiecze? Ewentualnie co jest twoim celem?
Moim skromnym zdaniem powinno odbywać się to podobnie jak w Midgardzie czy w TOG - u.
Fajnie by było uciec w wieki średnie powiedzieć: nie ma tu fałszu, obłudy i zakłamania, ale za to są jest rozboje, wyzysk i gwałty... hahaha. To i to zawsze było, jest i będzie. Nie da się tego uniknąć. Myślę, że ten świat to matrix, a jak ubieram kolczą, hełm i biorę w garść miecz oraz tarczę wtedy jestem w prawdziwym świecie, świecie rzeczywistym, a nie świecie fantazji czy złudzeń. Trochę chyba to wszystko zagmatwałem. Ale taki już ze mnie mąciciel.
Najważniejsze jest to, abyśmy się dobrze ze sobą czuli i realizowali się w tym co robimy (spełniali swoje marzenia).

WINLAND


13. Zadam ci teraz pytanie zupełnie z innej beczki. Oprócz historii, czym się jeszcze fascynujesz?
Lubię chodzić po górach, grać w siatkówkę. Chciałbym poświęcić czas nauce jazdy konnej.

14. A co z muzyką?
Jeśli chodzi o muzykę to słucham tej samej od kilkunastu lat. Lubię tzw. romantyczny heavy metal - Iron Maiden, Accept, Judas Priest; starszy nieco hard rock - Saxon, Blach Sabbath, Deep Purple, a najbardziej rockendrolowy punk rock - The Ramones, Toydolls. Z polskich kapel od lat nr 1 jest TSA!!!

15. Pytanie standardowe. Co byś doradził młodym grupom odtwarzającym Średniowiecze?
Młodym radzę, żeby dużo czytali, aby mieli z czego czerpać wzorce. Niech będzie to nie tylko fachowa literatura, ale również powieści. Każdy chyba chciałby popuścić wodze fantazji i przenieść się gdzieś indziej. Życzę też im szczęścia w poszukiwaniu swojej przygody.

16. To już ostatnie pytanie: Co sadzisz o wojnie w Iraku?
Wiesz ... .zasmuciłem się bardzo. Nie spodziewałem się takiego pytania. Najgorsze jest to, że ja wcale nie oglądam telewizji i nie słucham radia. Dochodzą do mnie jedynie strzępki informacji. Na pewno jej nie popieram. Ale skoro jest prawdą, że Husajn morduje ludzi to powinien zostać zgładzony. Proponuję stworzyć Amerykański Krzyżowy Oddział Bojowy przeciwko Saracenom, rozdać im po półtoraku i niech się tłuką ile wlezie. Nie muszą posiadać nawet osłon na głowę, ręce i na nogi. Skoro już to lubią...? Jedni i drudzy są dobrzy. Najbardziej martwi mnie fakt, że ucierpią przede wszystkim ludzie niewinni (cywile).

Autor: Thorolf.
WINLAND WINLAND
biuro@intechspiration.com, www.intechspiration.com
Id dokumentu
WINLAND