WINLAND

NIEZDOBYTY HELLMUGARD


WINLAND
Słuchajcie opowieści o Wilczym Grodzie, słuchajcie pieśni o śmiałych najeźdźcach! Za śmierć opiewaną - gryzą dziś szary piach, nakłońcie uszy, niech cieszą się waszą uwagą.
 
Gdzie Rządza toczy swoje bystre wody, gdzie dęby stuletnie twardą ścianą północne wiatry zatrzymują, gdzie ziemia matka z lubością dumny lud wilka hoduje, tam gród Hellmutowy dziewięcioma wieżami w niebo godzi.
Stara to twierdza i potężna. Gdy Midgard był jeszcze młody a lasy od dziecka niewyższe -Hellmugard prężył się dumnie. Gdy wojny okrutne ziemią wstrząsały - Hellmugard z wyższością na okolicę spoglądał. Gdy rozgniewani bogowie zarazę na ludzkie głowy cisnęli - Hellmugard zadrżał, ale nie upadł. Wały jego szersze niźli ulice grodów innych - a bramy tak ciężkie, że i dziesięciu mężów ich nie zamknie. Gdy noc nadchodzi, do wrót zaprzęgi wołów doczepiają - po siedem do każdego skrzydła - i tak tylko można je zawrzeć.
 
Na zachodnich rubieżach wilczego kraju rozciąga się ziemia Welesa, Morlandem zwana. Lud srogi ją zamieszkuje, woje niezłomni i krasne niewiasty. Dziwne mają zwyczaje, język niezrozumiały. A na jarlowskim stołku zasiada u nich kobieta. Pewnego dnia, gdy chmura zaćmiła rozsądek władczyni - ludzie Welesa zapragnęli dobyć Wilczego Grodu. Skusił ich blask złota i znęcił zapach słodkiego wina. I stało się tak, że w najcięższym miesiącu zimy, gdy rzeki graniczne zamarzły, wdarły się obce hordy na wilczą ziemię. A serca jej mieszkańców krwawiły, bo dostrzegli wśród najeźdźców sąsiadów swoich umiłowanych: to dwa splecione węże oznajmiały o zdradzie Winlandu.
 
Przez dziesięć dni rabusie przedzierali się przez lasy w marszu na stolicę. I przez dziesięć dni wilcza drużyna opóźniała ten marsz - dość było czasu, by ludność strwożona za wysokimi wałami Hellmugardu się schroniła. Dziesiątego dnia wszyscy obrońcy weszli w gościnne mury, a najeźdźcy z lasu wypadli na przedgrodową polanę.
Trwoga zmroziła serce niejednego rabusia, gdy cień twierdzy niczym ciężar gór zaległ na wojskach Welesa. Uciekajcie głupcy! Czas jeszcze by życie ocalić... Lecz porywczy jest lud Welesa. Pyszna jest jego królowa i chciwi dowódcy. Zagrały rogi i miasto namiotów wyrosło pod murami Hellmugardu.
 
Jarl Hellmut miał komnatę na szczycie najwyższej wieży. Długie godziny spędzał tam samotnie, obserwując wroga i ciężko dumając. Im dłużej jednak patrzył, tym szybciej frasunek na jego twarzy ustępował miejsca uśmiechowi jak słońce jasnemu. W pysze swojej wróg machin oblężniczych nie przygotował! Czy to nie chcieli, czy to nie znali tego sposobu, dość że wojska Welesa nie miały wież ruchomych, żeby mury twierdzy sforsować!
Klasnął Hellmut w dłonie i na służbę zawołał. Kazał przynieść krzesło wygodne i przedniego wina dzban, a łuk szybkostrzelny zdjął ze ściany.
 
Zagrały rogi weleskie po raz wtóry i czarna masa ludu rzuciła się w stronę wilczego wału. Nim pokonali połowę drogi, dopadł ich rój strzał jasnopiórych. Strzał niechybnych, strzał uprzykrzonych, co niczym osy, pod najlepszy pancerz się wślizgną. Oj, lament w domach weleskich zabrzmi! W pomieszaniu wielkim się cofnęli i do następnego natarcia gotowali. Przez sześć dni, po osiem szturmów każdego dnia rozbiło się o mur twierdzy. Trupy atakujących, niczym olbrzymie jeże, zalegały przedpole pośród krwawego śniegu. A jarl pił wino w wysokiej komnacie, śmiał się w głos i raz za razem strzałę przez okno wypuszczał. A taki miał łuk potężny i taką moc w dłoniach, że na trzysta sążni człowieka do drzewa przyszpilał.
 
Siódmego dnia słońce wstało krwawe, wyszło zza chmur i oświetliło twarze obrońców. Jarl przywdział zbroję błyszczącą i miecz obusieczny wziął w ręce. Srebrem i złotem się przepasał, a skronie hełmem osłonił. Zszedł do swych ludzi, a kroki jego dudniły na posadzkach i ufność w serca obrońców wlewały. Piękny to był dzień! Chmury jak jastrzębie przemykały po obliczu słońca. To blask oczy rażący, to znowu ciemność nocna na świat z niebios spływały.
 
Bogowie zamilkli. Wpatrzyli się w Hellmugard, jak głodny mąż wpatruje się w strawę na ogniu. Rzeź i chwała wisiały w powietrzu.
 
I rzekł Hellmut - Hej, junacy! Sprzykrzyło mi się w grodzie siedzieć i jeno z okna na tak nietrudną zwierzynę polować. Drużyno moja, jedźmy dziś na łowy! Naszykujcie konie, a białozory wypuście z klatek, niech psy wyprowadzą i beczki z winem stuletnim wytoczą!
Rzekł na te słowa jeden z junaków - Panie mój! Żartujesz z nas, czy wino ci rozum pomieszało? Przecież pod wałami wróg okrutny zalega - jakże nam polować?
Zachmurzyło się czoło Hellmuta na takie zuchwalstwo. Kochał on jednak swoją drużynę i bardziej za braci ich miał niż za poddanych. Tak i teraz rozjaśnił czoło i rzekł - Cóż to? Czy mieczy a ostrych toporów przy bokach nie nosicie? Jarl wasz na łowy chce jechać, a wy wykrętów u jakowychś rozbójników szukacie? Przyjacielu mój młody - rzekł do zuchwalca - nie urodziła jeszcze ziemia dosyć wina aby rozum mój zmącić. Abyś to dostrzegł wyraźnie, w pierwszym szeregu wraz ze mną na rabusiów nacierać będziesz.
To rzekłszy na koń skoczył, tarczę przytroczył i włócznią niechybną potrząsnął. A za nim drużyna cała, rzekłbyś że to mąż jeden, tak zgodnie, koni dosiadła. A dalej, jak lawina, sojusznicy i najemnicy, i czeladź, i pachołkowie - kto żyw wyległ na majdan, a każdy zbrojny tak jak mu na to stan jego i urodzenie pozwalało. Otwierać wrota! - nakazał jarl. I wrota skrzypiąc ustąpiły.
 
O szaleństwo nierozumne! Armie Welesa widząc bramę otwartą, wrzask nieludzki pod niebiosa wzniosły. Zdało im się, że to jarl stolicę poddaje. W nieładzie i pędzie rzucili się naprzód, gdyż żaden nie chciał drugiego przed sobą do łupu dopuścić. O gorzka i głupia nadziejo! Błąd swój pojęli, gdy wyrosła przed nimi rozpędzona ściana Hellmutowego wojska. Brakło dowódcom czasu na uszykowanie zastępów. Nie mieli wojowie ni chwili na ratunek własny. Jak młot żelazny uderza w puchatego zajączka - tak wilcza drużyna spadła na Welesa.
Nie było litości i nie było tchórzostwa. Hellmutowi woje, w bitewnej rozkoszy - jak wilki prawdziwie - wroga dłońmi gołymi szarpali! Miecze wygięte, tarcze strzaskane, kolczugi w strzępach! Hej, szykujcie nakrycia w Valhalli!
Nie minęła i godzina, a żniwo już zakończone, łan ścięty pole zalega. Kto z synów Morlandu przeżył - ten lasami do domu się przemykał. A powiadają, że wilki wyjątkowo upodobały sobie tej zimy smak weleskiej krwi.
 
A gdy zabitych z pola zniesiono - oto co się okazało - stos ciał najeźdźców sięgał wyżej niż najwyższe dęby. A z obrońców kilku jeno mężów poległo, w tym i zuchwały młodzieniec - sława mu na pokolenia. Spojrzał jarl na trupy i smutek jak cień orła przemknął mu po twarzy. Wielu walecznych wojów dało dziś głowy za szaleństwo swych dowódców. Kazał tedy Hellmut stosy pogrzebowe rozpalić - zarówno dla swoich jak i dla obcych - i śpiewać przy nich nakazał aż do zmroku.
 
A gdy słońce krwią opite do snu nad lasem się chyliło, przyprowadzono pojmanego Thorolfa przed oblicze jarlowskie. A pojął Wygnaniec, że źle uczynił tak potężnego wroga bez przygotowania nachodząc. Lecz duma niejednego do zguby przywiodła - tak i Thorolf wzdragał się przed Hellmutem na kolana upaść i o wybaczenie prosić. Stali tak naprzeciw siebie - jarl we krwi wrażej skąpany i hardy najeźdźca w pętach. Mierzyli się wzrokiem jak dwa wilczury, gdy o samkę chcą sobie do gardeł skoczyć. 
Nikt nie powie jakimi myślami głowa jarlowska w tej chwili brzemiennej kipiała. Czy to przymierza dawne wspominał? Czy przyszłe planował?
I rzekł wreszcie: Ha! Przednia to była bitwa i z pewnością bardzo się Ojciec Poległych naszym konfliktem ubogacił. Szczerym mi druhem byłeś niegdyś - i szczerym dziś wrogiem przybyłeś - takich i takich szanuję.
To mówiąc, jarl zakrzyknął na swoich by pęta jeńcowi zdjęli i ramiona szeroko otworzył. Padli w objęcia dwaj starzy przyjaciele - niejednemu na ten widok łza po policzku spłynęła. Miodu! - zakrzyknął Hellmut. Mięsiwa! - zawtórował druh jego serdeczny!
 
I przaśnie się bawili - jarl i rabuś, waleczni obrońcy i resztki winlandzkiej drużyny. A stało się tak, że czego nie mógł dokonać srogi miecz - igraszką się okazało dla tęgiego piwa. I zaległ lud wilczy na ziemi jak jeden mąż - i goście ich pospali. A ziemia ojczysta ich do łona przytuliła i niebo łaskawe do snu otuliło. Powiadają, że tej nocy wilki wyszły z lasu i straż przy swych braciach pełniły. A oni spali i siły w nich rosły. Siły potrzebne - by odnieść żagiew wojny tym co ją aż tu przywlekli.


Autor kroniki: Orm z Czerwonego Wilka

Na miejsce bitwy stawiło się wiele drużyn.
U boku Jarla Hellmuta - władcy Ziem Czerwonego Wilka postanowli stawić się:
Hird Jarla Sverda z Nordlandu, Ulvborg Hird z Ostlandu i wielu najemników z różnych stron Midgardu. Na przedpolu Hellmugardu jako pierwsza stanęła drużyna z Winlandu prowadzona przez Vulfgarda niosącego dumnie proporzec Winlandu. Gdy tylko w szyku wojowie stanęli Thorolf dał rozkaz do ataku zaczepnego, który na nic się jednk zdał. Wspomnę, że ze wschodu przybyli: Thorolf, Thorwald, Olaf, Vulfgard, Jorgsen, Fenrir i Jaromir.
Zaraz po wycieczce, na przedpole wyległa armia Małgorzaty władczyni Morlandu. Jak się okazało atakujących było mniej niż broniących. Tak więc wynik był już przesądzony tym bardziej, że żadna z drużyn atakujących nie przyciągnęła za sobą żadnych machin oblężniczych. A co najgorsze Bjorn namiestnik Sił Zbrojnych Morlandu wynajął tylko trzech najemników. Rzeknę, że w Winlandzie za taki stan rzeczy groziły by wieloletnie więzienie lub wygnanie na wieczne potępienie!
Po długich pertraktacjach doszło do pierwszego szturmu na gród.
Główne siły podeszły pod bramę i tam zostały całkowicie zdziesiątkowane przez łuczników, strzelających z murów i wież grodu.
Po silnym ostrzale łuczniczym brama grodu została opuszczona i atakujący zostali zalani przez niezliczoną liczbą wojów.
Pierwszy atak został całkowicie odparty.
Przed drugim atakiem z grodu wyszło trzech harcowników i wyzwało na pojedynek Jorgsena z Winlandu, Bjorna z Welesa i Ragnara z Welesa. Tylko Bjorn poległ, a pozostali wojowie w chwale i sławie powrócili zwycięsko do szeregów. Muszę wspomnieć o Walecznym Jorgsenie, który ukatrupił jednego z najlepszych wojów Czerwonego Wilka. Po tym fakcie radość w szeregach Winlandu trwała długo i gdyby nie przygotowania do drugiego szturmu, wszyscy Winlandczycy poszliby pić przedni miód i wznosić do rana toasty na cześć Jorgsena.
Ale jako sojusznicy Welesa postanowili trwać na swoich posterunkach mimo iż pokusa była wielce silna.
Drugi atak przebiegał tak samo jak ten pierwszy.
Został odparty w dokładnie taki sam sposób.
Gród został obroniony.
Jarl Hellmut władca Ziem Czerwonego Wilka został zwycięzcą i głównym bohaterem uczty. Wspomnę, że nie tylko zyskał sławę niepokonanego wodza, ale też przejął inicjatywę co do ataku na Morheim!
 

Autor kroniki: Thorolf Wygnaniec

WINLAND

WINLAND WINLAND

WINLAND WINLAND

WINLAND WINLAND

WINLAND WINLAND

WINLAND WINLAND

WINLAND WINLAND

WINLAND WINLAND

WINLAND WINLAND

WINLAND

Autor zdjęć: Filip z Weles


Mapka sytuacyjna: KLIKNIJ

STATYSTYKI
OBROŃCY GRODU SIŁY WINLANDU
1. Ziemie Czerwonego Wilka - Czerwony Wilk
   11 walczących;
2. Ostland - Ulvborg Hird
   5 walczących;
3. Nordland - Nordlige Sverda
   3 walczących;
4. Najemnicy
   Turul - 4 walczący;
   Księstwo Draconii Czarnej - 2 walczących;
   Jomsborg Vikings Hird - 3 walczących;
   Srebro Peruna - 1 walczący;
   Wisłoczanie - 3 walczących;

RAZEM: 32
1. Morland - Weles
  10 walczących;
2. Winland - Siły Zbrojne Winlandu
  7 walczących;
3. Najemnicy
   Excalibur - 1 walczący;
   Klub historyczny HIRD - 2 walczących;

RAZEM: 20


WINLAND
WINLAND
WINLAND
OPINIE:

Hagen powiedział dnia: 13.02.05 13:05
Zaiste mapka sytuacyjna robi wrażenie. Szczególnie druga bitwa:) Szkoda tylko że taka pora roku i nie można było przy ognisku siedzieć do rana (ale na pogodę to akurat narzekać nie możemy).
 
Orm Krzywonosy powiedział dnia: 07.02.05 19:12
Muszę powiedzieć że jest tu najbardziej udana mapka sytuacyjna jaką widziałem :)
 
Thorolf Wygnaniec powiedział dnia: 04.02.05 12:56
Za bledy trzeba placic. Teraz Jarl Hellmut ma inicjatywe w reku! SLAWA!
 
Orm Krzywonosy powiedział dnia: 04.02.05 12:51
Trzeba przyznać, że byliśmy źle przygotowani do ataku. A i pogoda zrobiła swoje. Następnym razem będzie lepiej...
 
Bjorn powiedział dnia: 03.02.05 9:42
Przez Thorolfa siedzę w lochu, ale jak wyjdę... Ragnarok to mało! Co do grodu Hellmuta - ehh...trzeba było brać katapulty.
 
Frida powiedział dnia: 31.01.05 21:07
no no widze ze dosc ciekawie bylo :)
WINLAND WINLAND
biuro@intechspiration.com, www.intechspiration.com
Id dokumentu
WINLAND