WINLAND

HAGEN Z CZERWONEGO WILKA


WINLAND


1. Co sprawiło, że zainteresowałeś się średniowieczem? I jakie były losy tego zainteresowania?

Pewne zainteresowanie historia wpoili mi rodzice. Pamiętam jak mając jakieś 8 lat wybraliśmy się w kilkudniowa wycieczkę po zamkach krzyżackich. Pamiętam nietoperze w ruinie zamku w Święciu, wielki Malbork, Kwidzyń, zrujnowane gotyckie kościoły w Chełmnie. Pamiętam także Nidzicę i Czorsztyn - jeszcze przed powstaniem zalewu w Pieninach. Pamiętam też Golub Dobrzyń i jakieś piwnice do których udało mi się dostać z racji moich dziecięcych gabarytów. Później nastały czasy Tolkiena (pożyczonego od Edzia z Czerwonego Wilka) i pierwsze kroki w RPG. Szybko zniechęciłem się do stworzonych przez pewnego mało popularnego hodowcę gadów, tabelkowych Kryształów Czasu. Wielkim odkryciem był dla mnie Warhammer (RPG i WFB). Z czasem zaczęła mi przeszkadzać nierealność światów fantazy. Te miecze i topory monstrualnej wielkości, wojowniczki w blaszanych bikini, wojownicy stojący na górach pokonanych wrogów, fabułki oparte na schemacie "od pastucha do cesarza/arcymaga/półboga" a wszystko z konieczną adnotacją: "dzieło porównywalne jedynie z Władcą pierścieni..". W końcu każdy zaczyna się zastanawiać jak to było na prawdę. Czy da się biegać w kolczudze? Czy możliwe jest pokonanie trzech przeciwników w jednym pojedynku? Ile waży miecz i czy da się nim odbić lecącą strzałę? Kolejni znajomi zaczynali zajmować się tym coraz bardziej serio. Kilku przyłączyło się do powstających w Warszawie bractw. Zafascynowała mnie także średniowieczna kultura i duchowość. Imię Róży czytałem dokładnie tyle dni ile toczy się akcja książki, starając się nawet trzymać godzin modlitw według których podzielona jest akcja. 
Fascynacja wczesnym średniowieczem spłynęła do mnie jak łaska. Pewnego dnia przyszedł do mnie Hellmut i powiedział. Przejrzyj. Wszak jesteś Wikingiem. I przejrzałem. 

2. Kiedy już uświadomiłeś sobie swą prawdziwą - wikingową - naturę - w która stronę poszedłeś, by ją rozwijać? Za jaki oręż chwyciłeś? Co najbardziej Cię zainteresowało? 

Pierwsza bronią za jaka chwyciłem była włócznia. Strasznie spodobało mi się jak taki ciul jak ja, zaczynający dopiero przygodę z walką, jest w stanie ta bronią dziesiątkować przeciwników. Walka włócznią daje wiele radości ale najfajniejsze techniki są niebezpieczne i się ich nie używa. Później chwyciłem za miecz i tarcze. Pierwszy trening u Jomsborczyków to była lekcja pokory. Zmęczyłem się niesamowicie a do tego obito mnie dokładnie. Później zdarzyło mi się to jeszcze wiele razy ale ten pierwszy raz zawsze pozostawia niezatarte wspomnienia. 

3. A teraz? W czym najlepiej się odnajdujesz? I czy jest jeszcze jakaś broń której nie spróbowałeś, a chciałbyś umieć nią władać?

Jak na razie zostałem przy mieczu u tarczy. Zanim zamienię rynsztunek chciałbym lepiej się nauczyć posługiwać podstawową bronią. Najbardziej lubię walkę w szyku przeciwko podobnie uzbrojonym. Trochę irytują mnie psujące tarczownikom całą zabawę, bronie drzewcowe no ale niby realia historyczne i takie tam. Sam chciałbym się nauczyć władać toporem duńskim. Problem z tą bronią jest podobny do przypadku włóczni. Reguły bezpieczeństwa nie dopuszczają stosowania najciekawszych technik jak chociażby ataki poniżej kolana. 

4. Czy sądzisz, że to pasja na całe życie? Że będziesz kiedyś jeszcze uczył swe wnuki strzelać z łuku i podarujesz im swój oręż, by poszły w twoje ślady?

W tej chwili wydaje mi się ze raczej nie prędko rozstanę się z ta zabawa. Nie jest to jednak kwestia pasji lecz przywiązania do ludzi których spotykam na wszelakich imprezach. Nie jestem jakoś szczególnie przywiązany do walki jako takiej, nie planuje tez zostać specjalistą od wczesnego średniowiecza nie interesuje mnie też dążenie do osiągnięcia ultrahistoryczności stroju i sprzętu. Lubię po prostu atmosferę obozu, wspólnego ucztowania i lubię zobaczyć kilka gęb znajomych i napić się z nimi browarka. Sprzętu też się nie pozbędę. Za duży sentyment. Wnukom nie dam. Jeszcze popsują.

5. Ale nie tylko w Wikingów i Słowian się bawisz. Co Cię jeszcze pociąga? Czym się interesujesz? 

Z zainteresowań pozawikińskich to przede wszystkim góry i to we wszystkich odsłonach. Pociąga mnie to co na powierzchni (wspinaczka, narty tourowe), to co nad górami (paralotnie) i to co w środku (jaskinie). Najbardziej pociągają mnie rejony w których nie spotyka się za dużo ludzi czyli mniej więcej od Łuku Karpat na wschód i na południe. Niestety ostatnio spadła moja aktywność górska. Mam nadzieję że w najbliższe wakacje uda się to zmienić. Planuję się w końcu wybrać na kurs paralotniarski (z silną ekipą z drużyny!).

6. Kim chcesz być, jak dorośniesz?

Do niedawna chciałem być przewodnikiem górskim ale od kiedy zdobyłem odpowiednie uprawnienia odkryłem że wcale nie zależy mi na tym żeby jacyś obcy mi ludzie łazili za mną po krzakach. 
Jeśli będzie mi się wiodło - czyli będę zdrowy, bogaty i będę miął dużo czasu dla siebie - to mogę robić cokolwiek. Jak się nie uda - wyjeżdżam do Rumunii i pasę owce. 


WINLAND


7. Wróćmy do Twojej drużyny. Opowiedz, proszę, trochę o Czerwonym Wilku - skąd nazwa? Od kiedy istnieje? Czym się charakteryzuje?

Czerwony Wilk istnieje już ponad 5 lat. Istotą naszego bractwa miały być: równość, braterstwo i całkowita wolność w działaniu. Nie określaliśmy jakim czasami się zajmiemy, nie określaliśmy władz. Chcieliśmy zerwać z feudalizmem. Na temat naszej nazwy krążą już różne historie i tak na prawdę sam już nie wiem która jest prawdziwa. Chyba stwierdziliśmy po prostu że każda nazwa jest tak samo dobra a "Czerwony Wilk" oddaje nasze luźne podejście do całej inicjatywy. Po krótkim i dość powierzchownym flircie z rycerzami, za namową Hellmuta, zwróciliśmy się ku wczesnemu średniowieczu. Szybko okazało się że bez hierarchii nie rozwiniemy się dalej. Wybór padł na najbardziej zaangażowanego - Hellmuta (wtedy zwanego Hellmutem Brudnym S'tąd). Dzisiaj Czerwony Wilk przybrał bardziej otwarty charakter. Pojawiają się nowe twarze i to jest bardzo dobre dla drużyny. Anarchia wciąż zajmuje wysokie miejsce w naszej piramidzie wartości. Nie dzielimy wyjazdów na bardziej i mniej prestiżowe ale raczej na te na których bawimy się lepiej albo gorzej. Przez te kilka lat nikt z nas nie znalazł w sobie potrzeby zarejestrowania nas w jakimkolwiek spisie bractw, strona internetowa funkcjonuje jako abstrakcyjna idea. Od kandydatów oczekujemy przede wszystkim zaangażowania i otwartości na dobrą zabawę. 

8. Tak z innej beczki: co myslisz o "dzisiejszych" berserkerach? 

O jakich berzerkerów chodzi? O tych od grzybków halucynogennych czy o tych ze stadionów?

9. Tak ogólnie, zastanawiam się co takie "stare wygi"  jak ty, myślą o tych gościach co np. pod ogrodzieńcem walczyli bez zbroi, albo o Hendo, który też w takim rynsztunku bawił się pod bramą na Szwajcarii.
Co więc myślisz o tych, którzy dziś w owych berserkerów (bez grzybków jednak chyba) się bawią?

Ogólnie berserkerzy mnie denerwują. Jakoś tak dziwnie mam ze wole sobie odpuścić niż zadać niebezpieczny cios. Kiedy walczę z kimś bez pancerza albo bez hełmu to wcale nie jest tak ze jest to tylko problem tej osoby. Nie tylko nie zależy mi żeby kogoś takiego uszkodzić ale myślę że w przypadku poważnych kontuzji cierpi wizerunek całego ruchu. Ci goście korzystają z oporów jakie niektórzy maja walcząc z kimś bez pancerza i wygrywają wiele pojedynków.
Jeśli chodzi o Hendo w Szwajcarii to nie ma o czym mówić. Bitwa miała charakter pokazowy, a Hendo właściwie nie w niej nie walczył.


WINLAND


10. Czyli nie można liczyć na to, że zobaczy się Twój lśniący tors gdzieś w walce? Wiesz, że Twoje ciche wielbicielki będą tym wielce zawiedzione?

Moje ciche wielbicielki znajdą mój nagi tors baz problemu. Zazwyczaj w porze festiwalowej sjesty (zasadniczo sjesta rozciąga się na cały dzień z wyjątkiem godzin rozdawania jedzenia i napitków) leży w cieniu pod drzewem nieopodal mojej głowy. Czasem nawet lśni. Jak mi się piwo rozleje.
Autor: Heido
WINLAND
WINLAND
WINLAND
WINLAND WINLAND
biuro@intechspiration.com, www.intechspiration.com
Id dokumentu
WINLAND