Facebook
Twitter
YouTube
Bractwo Historyczne WINLAND


WINLAND

WYWIAD Z JORGSENEM
Z WINLANDU




1. Od jak dawna bawisz się w rekonstrukcję?

Od około 18 lat.

2. To kupa czasu. A jak to wszystko się zaczęło? Ktoś Cię wciągnął?

Chociaż może być 20. Bo 20 lat temu jak poleciałem do stanów to już byłem w drużynie Bjorna. Siedziałem tam 6 miesięcy. Chodziłem do biblioteki w Stamford w weekendy. Wyszukiwałem sagi, kserowałem i czytałem po robocie.

3. Drużyna Bjorna? Co to była za drużyna?

Zawsze pociągała mnie broń biała. Tato powiedział mi że prawdziwy facet nosi scyzoryk, ale mi było mało. Chciałem się zmierzyć na poważną stal i nagle gdy byłem barmanem w Chacie Puchatej ktoś powiedział że w Pubie Antrakt przy teatrze Węgierki spotykają się Wikingowie. Zaszedłem był już tylko Bjorn i Olaf. Śmieli się, że zapoznam się z bólem, obitymi gnatami i pewnie nie wytrzymam, ale wytrzymałem i sporo osób z tym zapoznałem. Bjorn z Ragnarem pojechali do Czech i kupili miecze. Producent nazywał się Hrondak - jakoś tak. W Chacie Puchatej opijaliśmy posiadanie miecza. Jak bohaterowie z sag ja też nadałem imię dla swojego miecza - niemiłosiernej sztaby którą do dziś posiadam.


Wywiad z Jorgsenem z Winlandu

4. Zdradzisz imię, które mu nadałeś?

To dość osobiste, więc wolałbym nie.

5. To zamiast tego, czy mógłbyś Przybliżyć kim byli Olaf i Bjorn? Rozumiem że odegrali duża rolę w tym że bawisz się w to już tyle lat i nadal Cię to jara.

Bjorn to Jarl z krwi i kości z drużyną czy bez jest nim i tyle - mam nadzieję że wpadnie na nasz trening bo jak mawiał blizny zdobią wojownika, a Olaf to stara dusza, bawić się z nim to był przywilej, się pośpieszył do Walhalli. Wojownik i poeta - Odyn opiekun jednych i drugich go zbyt polubił. To Olaf dostrzegał przed bitwą krążące kruki I mówił że bitwa będzie zacna. Z nim impreza do świtu to za krótko było. Wojownicy z całej Polski go żegnali... O Olafie to osobny wywiad możemy siedząc przy jego kurhanie.


Wywiad z Jorgsenem z Winlandu

6. Z chęcią o nim posłucham. Wracając jednak do Twojej historii z reko. Jak to wyglądało na początku? Domyślam się że nie było to tak rozbudowywane jak teraz, że wszystko możemy kupić od rzemieślników. Jak pozyskałeś swój pierwszy ekwipunek, strój i inne rzeczy potrzebne do odtwórstwa?

Zaraz po pierwszym spotkaniu w Antrakcie był larp z innymi drużynami. Kupiłem trochę lnu, trochę dałem do farbowania. Mamie obrus podciągnąłem. Mam takie giezło gdzie kwiaty przebijają. Dostałem kartkę z imionami historycznymi. Wybrałem imię Jorgsen bo trochę podobne było do mojego nazwiska. Po jakimś czasie ojciec spytał dlaczego nazwałem się Syn Jorga skoro jestem synem Romualda. Niewiedza kosztuje - przyjęło się i zostało. Co do sprzętu to leliśmy się głównie na drewno. Trzonki od kilofów, patyki... Zakończenia włóczni i strzał ciągle spadały. Gumowe zakończenia strzał to był szczyt bezpieczeństwa. Ciągle modyfikowaliśmy zasady walki. Kiedyś za każde opancerzenie dostawaliśmy punkt życia. Niektórzy mieli po 7. Nie dało się tego zliczyć i wychodził bohurt. Pamiętam sytuację jak chyba Morgan uciekając podczas bitwy strzelił z pół metra z łuku w twarz. Usiedliśmy, popiliśmy i uradziliśmy że musi być z 3 metry do oddania strzału. Fajnie w Białymstoku było bo mieliśmy kowala który robił nam umba, duny, włócznie. Gdzieś mam toporek wytworzony w garażu z siekiery z Auchan. Bolko szył najlepsze na świecie buty.

7. Opowiedz więcej o tworzeniu zasad walki na imprezach. Rozumiem że na początku było to dużo bardziej chaotyczne?

Nasz styl to pole trafień powyżej łokci i kolan z wyłączeniem szyi i twarzy. Musi być uderzenie zamachowe częścią tnącą, bez płazów i bez sztychów. W stylu angielskim jest takie samo pole tylko bez głowy. Trzeba się nakombinować. Z tego co wiem to liczone są płazy i sztychy. Styl wschodni tak zwany bohurt. Tu w odróżnieniu od naszego stylu walka nie kończy się po trafieniu rozejściem. W określonym czasie tłucze się ile wlezie. Niektórzy błędnie uważają że na pałę. Przy 3 minutowym bohurcie wychodzą wszelkie mankamenty uzbrojenia i bez rozplanowania sił, taktyki flaczeje się w połowie. W stylu wschodnim chyba nie liczą się jajka. Raz jak trafiłem woja ze wschodu w krocze włócznią to ścigał mnie na kolanach z toporem. No i jest nasz Midgard. Tutaj dopiero jest zamieszanie. Nie dało się przewidzieć że walka w bramie, przez rozwaloną bramę, na drabinie narobi tyle zamieszania. Już nie można walczyć mieczem i strzelać z łuku przez mały otwór w bramie ani przez szczeliny. Było wiele kłótni na ten temat. Nie można też robić na Stacha czyli że po sforsowaniu wpadało się do pasa w dół otoczony ogrodzeniem - bęcki wtedy szły z góry. Chłopaki z Watahy i Dobras kładli się nad bramę i jak po pokonaniu bramy był wjazd to dziesiątkowali bęckami z góry. Chyba już tego zakazali, ale fajne było. W Midgardzie jest dodatkowe życie za stalowe uzbrojenie. Też były śmieszne sytuacje. Raz miałem tak małą kolczugę że założyłem ją na Froda - pod przyszywkę


Wywiad z Jorgsenem z Winlandu

8. Sporo różnych stylów punktowania. Który Tobie najbardziej leży? W którym systemie walczysz najchętniej?

W naszym. Po tylu latach trenowania przynajmniej wiem kiedy zginąłem. Piątki szczególnie lubię.

9. Zmieniając trochę temat. Reko to ciągłe wyjazdy dalsze lub bliższe. Jeździsz sam czy ktoś z Twojej rodziny podziela pasje?

Od samego początku jest ze mną w odtwórstwie małżonka Azja. Jakiś czas temu dołączyła córka Daria. Zobaczymy, czy złapie bakcyla, ale najczęściej jeździ że mną psina Mery.


Wywiad z Jorgsenem z Winlandu

10. Czyli można powiedzieć że rodzinne hobby. Jakiś czas temu przeprowadzałem wywiad z Samborem i powiedział mi, że jego zdaniem bawienie się w reko z rodziną jest dużo przyjemniejsze ale też łatwiejsze. Podzielasz to zdanie?

Pewnie że bawienie się w reko z rodziną jest dużo przyjemniejsze. Łatwiejsze jest o tyle że jak jest to wspólną zajawką to odpadają dylematy jak wykorzystać urlop który jak wiadomo jest zawsze ograniczony przez pracę.


Wywiad z Jorgsenem z Winlandu

11. Rozumiem. A tak z innej trochę beczki. Jeździłeś na wiele imprez i z resztą nadal Jeździsz. Masz jakąś swoją ulubioną? Taką na którą najchętniej wracasz?

Proste pytanie. Najchętniej wracam do Ogrodzieńca. Kolejna ulubiona duża impreza to oczywiście Wolin. To są imprezy o różnym charakterze. Na Ogrodzieńcu zacieśnia się przyjaźnie, a na Wolinie drużyny zyskują "Szacun na Ośce".


Autor wywiadu: Ulf z Winlandu




Bractwo Historyczne WINLAND


| Białystok 2002 | Autor serwisu: Thorolf | Polityka Prywatności | Kontakt: druzyna@winland.pl |