Facebook
Twitter
YouTube
Bractwo Historyczne WINLAND


WINLAND

WYWIAD Z CZCIBOREM
Z CIESZYŃSKIEGO RODU Z GOŁĘSZYC




1. Jaka jest Twoja historia odnośnie rozpoczęcia przygody z rekonstrukcją?

Moja historia rozpoczęcia przygody z rekonstrukcją nie jest zbyt spektakularna, bo zaczęła się od zderzenia z rekonstruktorami. Śmiem twierdzić, że każdy z nas tak rozpoczynał. U mnie to wyglądało tak, że pewnym zbiegiem okoliczności i splotem różnych wydarzeń w 2001 roku znalazłem się na Festiwalu Wikingów w Wolinie. W sumie to nie pamiętam czy to już był festiwal Słowian i Wikingów, ale na pewno wtedy to był festiwal Wikingów. Tam też zetknąłem się z ludźmi, którzy wówczas tworzyli Elitę. To byli ludzie niezwykle zgrani ze sobą, to byli ludzie, którzy mieli niesamowitą wiedzę na temat tego co robią, a jednocześnie byli to zwykli ludzie, niesamowicie dobrze bawiący się w swoim gronie. Tak to była elita. I ja zapragnąłem należeć do tej elity. Problem w tym, że nie wiedziałem jak to zrobić. Wspólnie z przyjaciółmi, z którymi grywałem w moim mieście w gry fabularne tak zwane RPG pomyśleliśmy, że możemy wyjść poza gry fabularne i rozpocząć działalność odtwórczą, wtedy chyba mało kto o tym ruchu mówił rekonstrukcja. Trwało to trochę czasu i w 2003 roku w Cieszynie zawiązał się pierwszy komitet osób które miały wkrótce rozpocząć działalność odtwórczą. Wtedy pogadaliśmy i nie za wiele z tego wyszło. Od tego momentu bywałem jeszcze na kilku festiwalach słowiańskich albo wikińskich i w 2005 roku już na poważnie skrzyknęliśmy się w pewną całość i powołaliśmy do życia Drużynę Słowian i Wikingów "Golęszyce" przemianowaną później w Cieszyński Ród z Golęszyc. Mój osobisty ładunek emocjonalny w tym obszarze wiązał się jeszcze z tym, że na początku chciałem być wikingiem czy też odtwarzać wikinga ale przez prawie rok będąc w Yorku czyli wikińskim Jorviku podczas urlopu dziekańskiego na studiach zatęskniłem do tej Kultury, która jest nam najbliższa. Czyli nasze słowiańskie, swojskie i przaśne życie. Kiedy wróciłem z tego urlopu dziekańskiego do Polski Golęszyce już konkretnie hulały, a ja zwyczajnie wróciłem szeregi tej ekipy. Ot taka historia moich początków z rekonstrukcją.


Wywiad z Czciborem z Cieszyńskiego Rodu z Golęszyc

2. Mówisz że grałeś w fabularne RPGi, czyli można powiedzieć że takie wcielanie się w inną postać gdzieś tam zawsze było z Tobą i odtwórstwo to taki kolejny poziom tej zajawki?

Nadal czasem zdarza mi się grać w RPG. Choć już nie tak intensywnie jak kiedyś. Myślę jednak, że to zupełnie dwie różne rzeczy ja najbardziej lubiłem grać w warhammera który Trochę może i z wikingami czy też Słowianami może mieć coś wspólnego ale jednak to jest czysta fantazja. Natomiast odtwórstwo historyczne czy też rekonstrukcja to już bazowanie na tym co kiedyś było lub mogło być. I to jest właśnie najbardziej pociągające, przynajmniej mnie. Mam świadomość, że mam też daleko do takiej mega poprawności historycznej, ale przez to właśnie mam cel do którego chcę dążyć.

3. Skoro już o poprawności historycznej mowa. Będąc na imprezach widzi się różnych odtwórców w różnych, mniej lub bardziej historycznych strojach. Zwracasz mocne uwagę na historyczność czy przymykasz oko na odstępstwa?

Ja ze swojej strony staram się, żeby być w miarę spójnym historycznie, jeżeli chodzi o sprzęt, który używam i strój. Natomiast wydaje mi się, że nie da się ustrzec przed pewnego rodzaju błędami. Szczególnie jeżeli chodzi o wczesne średniowiecze. Bo jeżeli na przykład odtwórcy Wojska Polskiego z przełomu lat dajmy na to, 39 a 45 mają swoje mundury i wyposażenie bardzo dobrze udokumentowane i wystarczy po prostu, kompletując swój szpej opierać się ściśle na tych dokumentacjach typu zdjęcia, filmy, opisy no to w tym momencie problemem, może być jedynie budżet. No przy odtwarzaniu wczesnego średniowiecza występuje więcej możliwości swoistego rodzaju przekłamań i wcale to nie musi wynikać z jakiejś ignorancji danego rekonstruktora tylko bardziej z mylnej interpretacji jakiegoś źródła lub nawet niedostępności takiego źródła i konieczności uzupełnienia tego tak, żeby dany strój wyglądał dobrze. Trzeba pamiętać, iż z wczesne to większe puzzle niż np. już XVII wiek gdzie choćby ikonografia jest bogatsza. Drugą rzeczą też jest to kto, jaką postać chce odtwarzać, bo mam wrażenie, że często na festiwalach widzimy więcej kniaziów i jarlów aniżeli zwykłych ludzi tamtej epoki. Ja ze swojej strony, chociaż jestem, powiedzmy, liderem swojej ekipy nie mam stroju, który by zakrawał na jakiegoś kniazia lub innego wysoko postawionego człowieka społeczności słowiańskiej z wieku, a bardziej skupiam się na życiu codziennym Słowianina z pogranicza Moraw i Śląska Cieszyńskiego. Fakt jest też taki, że są też ekipy, które nie opierają się na źródłach historycznych a na przykład na innych drużynach i fotografiach tych drużyn, choć myślę, że to obecnie już rzadko się zdarza - na szczęście. Widziałem kiedyś grupę rekonstrukcyjną, która inspirowała się zdjęciem innej ekipy - ale to była LARP'owa grupa.

4. Podoba mi się Twoje stwierdzenie, że wczesne to swego rodzaju puzzle. Sam fakt, że trzeba sie doszukiwać rożnych, często mało konkretnych źródeł, czy nawet samemu pogłówkować jak pewien element ubioru mógł wyglądać, Twoim zdaniem zachęca do wejścia we wczesne czy jest to bardziej upierdliwe?

Moim zdaniem cała magia wczesnego średniowiecza polega na tym, że nic nie jest oczywiste. Mnie to z pewnością kiedyś zachęciło do tego aby odtwarzać wczesne średniowiecze ale innych ludzi może to odstraszać także odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Znam takich rekonstruktorów innych epok którzy jasno kiedyś stwierdzili, że wczesne to nie dla nich i wolą na przykład odtwarzać inną epokę bo nie są w stanie znieść nie oczywistości wczesnego średniowiecza. No ale tak, wczesne średniowiecze jest upierdliwe i żeby wytrwać w odtwórstwie tej właśnie epoki to trzeba być cierpliwym i gotowym na ciągłe zmiany w, że się tak wyrażę, doktrynach. Bo to co kiedyś było ok, dzisiaj już jest trudno dopuszczalne, mówię tu o skórzanych lamelkach czy nawet o kolczugach stykowych, które dzisiaj się zastępuje, słusznie zresztą, nitowanymi kolczugami.

5. A zajmujesz się tylko wczesnym średniowieczem, czy może jesteś odtwórcą jeszcze jakiejś epoki? A jeśli nie to czy jest jakaś epoka, której odtwórcą chciałbyś zostać?

Przez ostatnie 17 lat było tylko wczesne. Od ok. 2 lat sympatyzuje z XV. Sympatyzuje bo jeszcze nie odtwarzam, ale może w przyszłości się uda. W ramach Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych "Golęszyce" które miałem przyjemność współzakładać powstała Chorągiew Księstwa Cieszyńskiego odwołującą się do czasów Księcia Cieszyńskiego Przemysława I Noszaka i jest w ekipie parę osób które już działają aktywnie w tym obszarze. Chciałoby mi się też spróbować XVII wieku no i armia austriacką z czasów I Wojny Światowej. No ale potrzebne są pieniądze no i czas.


Wywiad z Czciborem z Cieszyńskiego Rodu z Golęszyc

6. Nie myślałeś o tym żeby na przykład na jakiś czas odpuścić wczesne i zająć się inną epoką, czy raczej nie wchodzi to w grę?

Nie, zacząłem od wczesnego i na wczesnym skończę. Wiesz, rekonstrukcja danej epoki to nie tylko historia, to też ludzie. Nie wyobrażam sobie w sezonie nie spotkać się z przyjaciółmi, których poznałem odtwarzając właśnie epokę wczesnego średniowiecza , a którzy na co dzień mieszkają w różnych częściach Polski i świata. Festiwale dają taką możliwość.

7. Prawda, sam poznałem wielu świetnych ludzi kiedy zacząłem reko i zawsze mi się micha cieszy kiedy na imprezach się widujemy. Słyszałem tez stwierdzenie, że na reko zawiązują się najfajniejsze znajomości. Zgodzisz się?

Zgadzam się. To chyba jest związane z tym, że na różnego rodzaju wyjazdach czy też festiwalach historycznych nikt nie udaje, każdy chce oderwać się od swojej codzienności poza rekonstrukcyjnej i w związku z tym jest autentyczny. Poza tym mam takie poczucie, iż fajnie jest spotkać się z kimś kogo na co dzień się nie widuje, bo kiedy już dochodzi do takiego spotkania, właśnie na imprezie rekonstrukcyjnej, to zawsze jest mnóstwo tematów do obgadania a przy tym jest dużo śmiechu, humoru i ogólnie dobrego samopoczucia. Dodatkowo ważne jest to, moim zdaniem, że kiedy z innym odtwórcą stajesz w jednej ścianie tarcz to wtedy, mając do takiego odtwórcy zaufanie, niejako powierzasz mu swoje bezpieczeństwo i odwrotnie on tobie powierza swoje. I coś takiego właśnie dość mocno cementuje taką znajomość.

8. Teraz pytanie trochę z innej strony. Kiedy rozmawiałem z Thorolfem wspomniał że jesteś Żercą. Opowiesz cos o tym?

W moim przypadku próba odtwarzania słowiańskiego kapłana jakim był Żerca zaczęła się dosyć przewrotnie. Będąc kiedyś na urlopie dziekańskim i przebywając w Anglii a dokładnie w Jorku, czyli wczesnośredniowiecznym Jorviku w wielokrotnie myślałem nad tym co może mnie czekać jako rekonstruktora historii wczesnego średniowiecza. Wówczas bardzo dużo osób odtwarzało właśnie jakiegoś wikinga. A ja wtedy będąc daleko od naszych słowiańskich ziem zwyczajnie zatęskniłem do nich i powiedziałem sobie, że kiedy wrócę na ziemię moich przodków to postaram się zrobić coś więcej aniżeli odtwarzać jedynie słowiańskiego wojownika czy też rzemieślnika. Tak wiem jak to przed chwilą zabrzmiało, ale jak się jest daleko od domu i wszędzie widzi się tych wikingów to chyba wraca się myślami do słowiańskiej ziemi. A że zawsze byłem sentymentalnym człowiekiem to łatwo mi to przyszło. Ponadto bycie Żerca są potraktowałem jako wyzwanie i choć mam świadomość, że są ode mnie osoby, które na temat wierzeń i obyczajów Słowian wiedzą o wiele więcej to mam wrażenie, że odbiór mnie jako Żercy wśród przyjaciół rekonstruktorów jest pozytywny. Nie silę też się na odtwarzanie czy też bardziej tworzenie czegoś nowego w oparciu o jakieś stare źródła raczej daje upust tej zwykłości dnia codziennego i też obyczajów z tym związanych które mogły być udziałem dawnych Słowian. Poza tym wydaje mi się, że sama rekonstrukcja historyczna bez próby odtwarzania tej codzienności byłaby niepełna. Oczywiście mam świadomość, że są takie drużyny, które w sposób wręcz sportowy traktują rekonstrukcję historyczną oczywiście mam na myśli tutaj szczególnie walkę, ale warto też zadbać o tą 2 stronę obyczajową i być może nawet duchową.


Wywiad z Czciborem z Cieszyńskiego Rodu z Golęszyc

9. To bardzo ciekawe co mówisz. Faktycznie w rekonstrukcji przeważnie widuje się albo rzemieślników albo wojowników. Powiedz w takim razie co dokładnie robisz gdy już wcielasz się w rolę Żercy na imprezie?

To zależy czego się ode mnie oczekuje. Od ponad 10 lat uczestniczę w projekcie Świątynia Wolińska i nawet nieskromnie powiem, że jestem współinicjatorem tego tematu. Kiedyś wraz ze Sławkiem Utą podczas powrotu z jednego z wyjazdów w Norwegii zawitaliśmy na Wolinie. Wtedy poproszono nas o poprowadzenie Swaćby. Nie odmówiliśmy. Weszliśmy na bramę wolińską (wtedy jeszcze nie było to zabronione), usiedliśmy i stworzyliśmy wspólnie scenariusz takiego obrzędu. W zasadzie w tej formie po kilku kosmetycznych zmianach nadal używamy tego scenariusza. A później już samo się rozbudowywało, przy wydatnej inicjatywie Sławka. Mówię o scenariuszu, bo niestety nie zachowały się pełne opisy obrzędów słowiańskich. Trzeba szukać, składać pewne poszlaki, syntetyzować bajki, podania i inne opowieści. Mimo tego ja uwielbiam improwizować. Wówczas czuję się bardziej autentyczny wprowadzeniu obrzędów. I jako Żerca widzę też jak zebrani wokół mnie do takich obrzędów podchodzą. Jeden traktuje to jako pewnego rodzaju koloryt rekonstrukcji. Inny wraca myślami i często całym sobą do czasów sprzed tysiąca lat i choć nie wie jak to dokładnie wtedy było ma poczucie tej bliskości z przodkami i Bogami. Jeszcze inny widzi w tym co robię swoistego rodzaju teatr. Do wyboru, do koloru. Niemniej, od kilku lat więcej czerpię z przeprowadzania obrzędów dla zamkniętej grupy odtwórców i tylko odtwórców stroniąc od wykonywania obrzędów dla turystów na jakichś festiwalach. Zostawiłem sobie tylko wolin do takich celów, można powiedzieć propagatorskich, ale nie propagandy rzecz jasna.

10. Mógłbyś opowiedzieć więcej o tym projekcie "Świątynia Wolińska"?

To czysto oddolny projekt, zainicjowany przez Radbora czyli Sławką Utę we współpracy ze mną w roku, bodajże 2007. O tym z jakiego splotu okoliczności powstał ten projekt już mówiłem wcześniej. Niemniej, od wielu lat jako odtwórcy historyczny prezentujący sylwetki Żerców, czyli kapłanów Słowiańskich propagujemy tą część historii wczesnego średniowiecza, która traktuje nie o wojnie czy potyczkach lub rzemiośle, a o życiu w pełnym słowa tego znaczeniu. Staramy się szukać tropów odnośnie tego jak mogły wyglądać obyczaje i życie duchowe Słowian gdzie się da. Szczególnie w tym dobry jest Radbor, który połyka wręcz tomy różnego rodzaju książek i na tej podstawie syntetyzuje to co ważne. Sklejamy w jedną całość różne mity, podania, bajki które są nasączone odpowiednim ładunkiem, zapewne dotykającym kultury naszych przodków a które dają nam podstawy do tego, aby stwarzać niejako na nowo pewną opowieść o życiu duchowym Słowian. I tu znowu ukłon w kierunku Radbora, bo to jego kolosalna praca i zaangażowanie pozwala nam się zagłębić w te czeluści rekonstrukcji historycznej wczesnego, których raczej nie dotykają inni odtwórcy, choć należy wspomnieć, że nie mamy wyłączności na odtwarzanie sylwetek Żerców. Warto zapoznać się z innym projektem Radbora - Słowiański Mit o Stworzeniu Świata. Jest to także muzyczny i teatralny projekt, w którym miałem przyjemność gościć. Inną rzeczą to oczywiście chęć propagowania tego wycinka Historii wśród ludzi odwiedzających Festiwal Słowian i Wikingów w Wolinie. Od kilku lat przyjęliśmy formułę, iż odgrywamy zgodnie z wcześniej ustalonym scenariuszem różnego rodzaju sceny, wydarzenia opisane w kronikach czy innych dokumentach a później wychodzimy do zebranych turystów i innych rekonstruktorów nawet, którzy obserwowali nasze działania w Świątyni Wolińskiej i opowiadamy o tym co mieli okazję przed chwilą widzieć w formie mini prelekcji lub luźnej rozmowy. Dzisiaj w tym projekcie bierze udział kilku Żerców, zazwyczaj trzech w porywach czterech. Mamy też wsparcie innych osób i nawet zespołów, które bywają na wolinie, a które w sposób bezprecedensowy ubogacają wszelkie wydarzenia mające miejsce w Świątynie Wolińskiej. Za to oczywiście serdeczne im dzięki. Ważnym też elementem jest to, że nikt tutaj nie próbuje narzucać swoich rozwiązań i traktujemy się jak, śmiało mogę powiedzieć, przyjaciele. Wydaje mi się, że doszło to już do takiego poziomu, iż kiedy bym teraz zadzwonił do któregoś z nas z prośbą o pomoc, to zapewne rzuciłby to co teraz robi i pośpieszył mi z pomocą. Sam też na to jestem gotowy. Tak to czuję.

11. Kiedy odtwarzasz Żercę, a potem wychodzisz do bitwy jako wojownik, która rola sprawia Ci więcej frajdy?

Na ten moment głównie "Żercuję" a pancerz i hełm ubieram wyłącznie w ramach Midgardu. No cóż, walka nigdy nie sprawiała mi tyle przyjemności co inne obszary odtwórstwa, stąd też koncepcja odtwarzania Żercy. Nie brałem udziału w turniejach bojowych. Moje stawiennictwo w ścianie dotyczyło głównie tego żeby wesprzeć drużynę w formacji. Dlatego też właśnie w Midgardzie zdarza mi się jeszcze powalczyć.


Autor wywiadu: Ulf z Winlandu




Bractwo Historyczne WINLAND


| Białystok 2002 | Autor serwisu: Thorolf | Polityka Prywatności | Kontakt: druzyna@winland.pl |